Lekarze zastrzegają, że strajkujący nie będą przyjmować pacjentów nawet prywatnie, za pieniądze.

Lekarze skarżą się, że rząd nie interesuje się ich losem ani losem pacjentów. Medycy chcą głównie pieniędzy - 5 tysięcy złotych pensji dla lekarzy bez specjalizacji i 7,5 tys. dla lekarzy specjalistów. Argumentują, że dotychczasowy system ich pracy jest krzywdzący. Prócz pieniędzy chodzi im także o czas pracy i warunki, w jakich muszą leczyć ludzi.

Tomasz Underman z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy tłumaczy, że na przykład pieniądze na podwyżki są już w systemie, ale jego niewydolność sprawiła, że nie trafiły jeszcze do lekarzy.

Związkowcy dodają, że obecny system wręcz zagraża życiu pacjentów. Paradoksalnie - tłumaczą - w czasie ostrego dyżuru pacjenci mają lepszy dostęp do opieki medycznej niż w trakcie normalnej pracy szpitali. "Kiedy ktoś zacznie poważnie, na litość boską, rozmawiać z nami o poprawie służby zdrowia w Polsce?" - dramatycznie pytają związkowcy.

Wiceminister zdrowia Bolesław Piecha powiedział, że nie ma pieniędzy na podwyżki płac dla lekarzy. "Nie ma takiej możliwości, aby natychmiast spełnić postulaty dotyczące płac" - tłumaczy Piecha. I ostrzega, że szpitale, które nie będą przyjmować pacjentów i realizować kontraktów z NFZ, nie otrzymają pieniędzy.

Dziś związkowcy służby zdrowia ujawnili plan protestów. Najpierw - pod koniec kwietnia - będzie ogłoszone pogotowie strajkowe, szpitale i przychodnie oflagują się i oplakatują. Tak, by pacjenci dowiedzieli się, dlaczego czeka ich strajk medyków.

Potem, 10 maja, ma być dwugodzinny strajk ostrzegawczy, a następnie strajk jednodniowy - 15 maja. A jeśli to nie pomoże - od 21 maja połowa szpitali w Polsce zacznie bezterminowy protest. Związkowcy twierdzą, że do dziś udział w proteście zapowiedziało dokładnie 289 szpitali. Ale zapowiadają, że do połowy maja powinny włączyć się kolejne.

Strajk będzie bezterminowy, ale jeśli rząd nie podejmie poważnych rozmów o naprawie służby zdrowia, mniej więcej po miesiącu protestu lekarze zaczną się zwalniać z pracy. Ponieważ mają w większości 3-miesięczne wypowiedzenia - polska służba zdrowia może zostać sparaliżowana we wrześniu.

Już wiadomo, że strajkować mają szpitale na południu Polski - głównie na Śląsku, a także w Warszawie i Łodzi.















Reklama