Policjant wiedział, że mężczyzna, którego wylegitymuje, groził samobójstwem, ale nic nie zrobił, by do tego nie dopuścić - twierdzą prokuratorzy. Nie zatrzymał go, nie zakuł w kajdanki, choć oficer dyżurny kazał doprowadzić podejrzanego na przesłuchanie.
Sprawa ciągnie się od sierpnia ubiegłego roku. Wtedy właśnie w Krakowie mężczyzna napadł na dziewczynę. Zagroził też jej, że jeśli komuś o tym powie, on popełni samobójstwo. Dziewczyna jednak nie wahała się i zaalarmowała policję. Mundurowi zapukali do mieszkania mężczyzny, wylegitymowali go, a wtedy ten podbiegł do okna i na oczach policjantów rzucił się z ósmego piętra. Zginął na miejscu.
25-letni policjant, który - zdaniem prokuratury - wiedział o samobójczych skłonnościach desperata, nie przyznaje się do zaniedbania obowiązków. Twierdzi też, że nie zrozumiał polecenia przełożonego i dlatego nie zakuł od razu podejrzanego w kajdanki.
Jeśli jednak sąd nie da wiary jego tłumaczeniom, może skazać go na trzy lata więzienia.