Strzały padły, gdy żołnierze zatrzymali kilka osób, które podejrzewali o szykowanie zamachów na wojska koalicji. Postanowili ich wylegitymować. I właśnie wtedy zatrzymani użyli broni. Chorąży Artur K. dostał w prawe ramię. Koledzy natychmiast zapakowali go do wozu i odwieźli do polskiego szpitala polowego w naszej bazie.

Na szczęście rana okazała się zupełnie niegroźna, dlatego Polak po opatrzeniu jej przez lekarzy, nie musiał zostawać w szpitalu. Wrócił już do swojego pododdziału.

W tej strzelaninie zginęło sześciu irackich rebeliantów. Akcję sił koalicji wspierały dwa polskie śmigłowce Mi-24 i amerykański samolot wielozadaniowy.