Moździerz wygląda potężnie i potrafi wyczyniać cuda. W ciągu kilku sekund z działa o kalibrze 120 mm można odpalić automatycznie sekwencję sześciu pocisków, każdy w różnym położeniu lufy. Wszystkie pociski trafiają w ten sam cel, ale każdy z nich będzie leciał po innym łuku.

Reklama

Zasięg moździerza to dziesięć kilometrów. By Nemo był gotowy do działania, załoga potrzebuje zaledwie 30 sekund. Wieża jest w pełni zautomatyzowana i - co istotne - potrafi też strzelać na wprost, niczym czołg.

Pokaz tego najnowocześniejszego moździerza na świecie odbył się nad Zatoką Botnicką na poligonie Lohtaja w Finlandii. Możliwości cacka podziwiała polska delegacja. Wiceminister obrony narodowej Marek Zająkała przyznał, że nasza armia jest zainteresowana zakupem Nemosa, który mógłby być produkowany w jednym z krajowym zakładów zbrojeniowych.

"Trochę za wcześniej mówić o konkretach, ale nasze wojsko potrzebuje takiego moździerza. W grę wchodzi właśnie fiński Nemo, lub też izraelski system Cardan" - powiedział Zająkała. Dwa tygodnie temu szef wojsk lądowych generał Waldemar Skrzypczak specjalnie poleciał do Izraela, żeby zobaczyć sprzęt.

Reklama

Tymczasem prezes Patrii Jorma Wiitakorpi potwierdza, że jego firma chciałaby dobić targu z naszą armią i polskimi zakładami. "Jesteśmy otwarci na wszelkiego rodzaju współpracę. Gdyby do niej doszło w przyszłości, można by wspólnie produkować Nemosa z myślą o innych rynkach. Tym bardziej że w tej chwili jest to najlepszy na świecie system bojowy moździerza" - powiedział dziennikowi.pl.

Polskie wojsko potrzebuje w najbliższym czasie moździerzy dla ośmiu kompanii wsparcia - chodzi o 32 sztuki sprzętu. Docelowo ma ich być dużo więcej. "Potrzebna nam nowoczesna i szybkostrzelna broń. Nemo byłby dobrym rozwiązaniem. Można z niego prowadzić ogień w sposób pośredni albo na wprost, co daje duże wsparcie walczącym oddziałom" - mówi generał Stanisław Butlak, który również obserwował zdolności bojowe Nemo na poligonie.

Polscy wojskowi nie ukrywają, że najbardziej zainteresowani są właśnie Nemo. Głównie dlatego, że platforma, na której ma być zamontowany - czyli inaczej mówiąc podwozie - jest produkowana w zakładach w Siemianowicach Śląskich. To właśnie do tych zakładów Patria przekazała technologię ich produkcji. U nas transportery ochrzczono mianem Rosomaka. Transportery są już w Afganistanie, praktycznie gotowe do akcji.

Reklama

Tymczasem od lat w Hucie Stalowa Wola trwają prace nad 120-mm moździerzem samobieżnym. Fabryka zapiera się, że chce wyprodukować broń z pomocą tylko i wyłącznie własnych robotników i inżynierów. Żeby było ciekawiej, miałaby to być konkurencja dla Nemo lub jego starszego brata, dwulufowego Amosa produkowanego przez Partię. "Jednak jak do tej pory prace nie wyszły poza ramy desek kreślarskich" - mówi wiceminister Zająkała.

Fabryka zapewnia jednak, że już niebawem powstanie prototyp oparty na na 122-mm haubicy Goździk.