Jak obliczyć objętość graniastosłupa albo pole powierzchni jednej z jego ścian? Zasadniczo 16-latek kończący gimnazjum powinien umieć rozwiązać takie zadanie. Niestety. Z tegorocznych wyników egzaminów gimnazjalnych wynika, że uczniowie największe kłopoty mieli z rozwiązaniem zadań złożonych, wymagających logicznego myślenia, analizy problemu, a później przeprowadzenia właściwych obliczeń.

Reklama

Na 50 możliwych do uzyskania punktów tegoroczni gimnazjaliści uzyskali średnio 25,31 pkt w części matematyczno-przyrodniczej i 31,48 pkt w części humanistycznej. W tej drugiej najwięcej problemów mieli ze wskazaniem kontekstu historycznego, napisaniem rozprawki i posługiwaniem się pojęciami z poetyki.

Ponad 40 proc. zdających nie potrafiło wskazać, gdzie narodził się renesans ani połączyć obiadów czwartkowych ze Stanisławem Augustem. Gimnazjaliści mieli też problemy ze stosowaniem zasad interpunkcji i ortografii oraz z budowaniem wypowiedzi poprawnych pod względem stylistycznym i językowym. Obecne wyniki to kontynuacja złego trendu, który było widać już przed rokiem. Wtedy w części humanistycznej gimnazjaliści średnio otrzymali 31,4 pkt, a z matematyczno-przyrodniczej - 23,9.

Sami gimnazjaliści twierdzą, że egzaminy w tym roku były po prostu zbyt trudne. "Szczególnie część matematyczno-przyrodnicza" - mówi Daniel Dróżdż z 21 Gimnazjum im. Henryka Leliwy-Roycewicza z Warszawy. "Zaskoczyło mnie zadanie z trapezem oraz graniastosłupem. Nauczyciele raczej nastawiali nas na zadania dotyczące koła" - wyznaje.
Dróżdż skarży się, że egzaminacyjne zadania dotyczyły raczej programu z pierwszych lat nauki i dlatego większość jego kolegów miała z nimi duże problemy. "Stres sprawił, że ogromna ilość wzorów, które musieliśmy opanować, nagle wyleciała mi z głowy" - dodaje.

Reklama

Na część matematyczno-przyrodniczą narzeka także Małgorzata Goljat z 26 warszawskiego Gimnazjum im. Jana Kochanowskiego. "Matematyka była bardzo trudna" - opowiada. "Nawet moja nauczycielka tego przedmiotu powiedziała mi, że pytania były bardzo źle sformułowane i nie każdy mógł sobie z nimi poradzić".

Gdzie leży błąd? Uczniowie są niedouczeni czy pytania egzaminacyjne były zbyt trudne? Według prof. Marcina Króla, problem tkwi nie w uczniach, ale w złym sposobie nauczania. "Nie chodzi o to, że uczniowie to idioci, ale że nie są oni uczeni myślenia" - mówi profesor. "Program szkolny jest źle skonstruowany. Nie zmienił się od czasów II wojny światowej, doszło jedynie trochę dat i wydarzeń".

Jak twierdzi profesor, uczeń przygotowywany jest do egzaminu w taki sposób, że wiedzę po prostu wykuwa. Tymczasem w szkole powinno się nauczać logicznego myślenia i wyciągania wniosków, a nie jedynie wkucia wzoru. Na co uczniowi wzór, skoro nawet nie będzie wiedział, w jaki sposób może go użyć? Ostatnie egzaminy boleśnie to obnażyły - pisze DZIENNIK.