Danuta Ciecierska-Stokłosa 1 sierpnia, nieświadoma wybuchu Powstania, wybiegła z domu z torebką mamy. Spieszyła się na szkolenie sanitarne. Padły pierwsze strzały. 19-letnia Danuta dotarła piwnicami do punktu sanitarnego przy ulicy Marszałkowskiej. To właśnie w tej torebce nosiła pierwsze opatrunki, ale nie tylko.

Reklama

"Na szczęście włożyłam do niej też grzebień. Miałam wtedy długie warkocze..." - opowiada DZIENNIKOWI. Z torebką nie rozstała się nawet na jeden dzień. Po upadku Powstania ukryła ją na dnie plecaka i wywiozła z Warszawy.

Halina Wiśniewska 1 sierpnia 1944 roku miała 24 lata. W pierwszym dniu Powstania urodziła w piwnicy syna. Jeszcze tego samego dnia jej mąż Józef poszedł walczyć. Halina straciła pokarm, a jej syn cudem przeżył dzięki wodzie z cukrem. Józefowi Wiśniewskiemu udało się wysłać do żony list, który dostarczono pocztą harcerską. "Tę wiadomość potraktowałam jako znak, że z naszym dzieckiem będzie wszystko w porządku" - wspomina Wiśniewska. "Świadomość tego, że mąż myśli o nas, bardzo nam pomogła. Czytałam ten list kilka razy dziennie, czasem głośno" - mówi.

List jest dziś dla niej najcenniejszym przedmiotem z tamtych dni, tak jak dla 19-letniej wówczas Urszuli Katarzyńskiej, najmłodszej łączniczki dowództwa "Brody 53", kosmyk włosów narzeczonego. Andrzej Malinowski zginął 1 sierpnia 1944 r. Gdy ciało przewieziono do szpitala, jeden z kolegów obciął kosmyk włosów chłopaka. "Miałam je ze sobą przez cały szlak powstańczy ze Starówki na Czerniaków" - opowiada 82-letnia dziś Urszula Katarzyńska.

Reklama

Jadwiga Podrygałło do dziś przechowuje kulę, która mogła ją zabić. "W połowie sierpnia obserwowałam obszar hotelu sejmowego, gdzie Niemcy chowali broń. Robiłam szkice" - opowiada. 25-letniej wówczas Jadwidze polecono zanieść meldunek. Na posterunku zastąpiła ją koleżanka. "Kiedy wróciłam, było już po pogrzebie. Snajper postrzelił ją w gardło" - wspomina. Powstańcy, którzy znosili ciało poległej dziewczyny, znaleźli kulę. Pani Jadwiga całe Powstanie nosiła ją przyczepioną do zegarka.

16-letnia Eugenia Seweryna Gugała-Stolarska przed wybuchem Powstania wybiegła z domu w letniej sukience i cienkim żakiecie. Wspomina połowę września, gdy nagle zrobiło się bardzo zimno. Cudem udało jej się dotrzeć do kwater kompanii B1. Spotkała tam kolegów, których znała z dzieciństwa. Widząc, jak lekko jest ubrana, dali jej spodnie i chustę. 27 września zostali rozstrzelani. Chusta służyła pani Eugenii aż do upadku Mokotowa, a także później podczas czterdziestodniowej popowstaniowej tułaczki, po tym jak udało jej się uciec z transportu. Przez lata przechowywała ją razem z dziennikiem, kalendarzykiem i świętym obrazkiem, które ocalały ukryte w dniu kapitulacji Mokotowa w stercie gruzu. Odszukała je po powrocie do Warszawy w styczniu 1945 roku.

Anna Kołakowska była sanitariuszką. Kiedy powstańcy skapitulowali, udało jej się dotrzeć do domu rodzinnego rowami łącznikowymi. Pierwszym przedmiotem, który ujrzała, była srebrna puderniczka. Ojciec podarował ją matce, tak jak Anna polonistce, 10 lat po ślubie w 1933 r. Nigdy się już nie rozstała z tą puderniczką. "To największy mój skarb, największa pamiątka, która została mi po rodzicach" - mówi DZIENNIKOWI pani Anna. Ojciec zginął w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie. O jego śmierci dowiedziała się dopiero w 1946 r. przez Czerwony Krzyż. O siostrze, która była łączniczką na Żoliborzu, słuch zaginął.

Reklama

Przedmioty, które dla Danuty, Haliny, Jadwigi, Urszuli, Eugenii, Anny i czterech innych kobiet zyskały rangę talizmanu, będzie można obejrzeć na wystawie "Amulety 44" organizowanej przez galerię "pociąg do sztuki" oraz Muzeum Powstania Warszawskiego. Ekspozycja będzie pokazywana na stacji Metro Świętokrzyska w Warszawie od 7 sierpnia do 7 września, a później na wystawie plenerowej w Wilanowie oraz w Parku Wolności na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego.

Pomysł zrodził się w Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie zarejestrowano tysiące wywiadów i wspomnień uczestników Powstania. "To potężny zbiór historii o losie człowieka" - mówi inicjatorka wystawy Monika Turowska. "Historię o bitwach, karabinach i amunicji już dobrze znamy. Stała się ona dla mnie mniej ważna wobec małych osobistych historii człowieka i jego przedmiotów" - dodaje.

Jak wielkie miały znaczenie, tłumaczy profesor Jadwiga Staniszkis, która ma wziąć udział w otwarciu ekspozycji. "W chaosie tamtych dni przedmioty dawały powstańcom siłę i nadzieję. Przypominały o czasach, kiedy nie trzeba było walczyć o przetrwanie, kiedy panował sens i porządek. Były dla bohaterek powstania talizmanem, ucieleśnieniem normalności w całym tym koszmarze wojny" - mówi Jadwiga Staniszkis. "Piękno małego przedmiotu, moment zachwytu stał się punktem oparcia, które pomagało im przetrwać".

Całość wystawy zamknięta jest w dziesięciu kompozycjach - kolażach autorstwa Piotra "Fafy" Stefankiewicza. Zdjęcia wykonał Maciej Biernacki. "Chciałem podkreślić odwagę i niezwykłość kobiet, które wzięły udział w Powstaniu" - opowiada DZIENNIKOWI. "Kosmyk włosów czy zniszczony list mówi więcej o ich bohaterstwie niż najbardziej krwawa historia wojenna".


Czy wolna Polska spłaciła dług wobec powstańców?

Przez całe lata ukrywali swoją powstańczą przeszłość, wielu z nich komunistyczne władze skazały na więzienie, niektórych zaocznie na karę śmierci. Rok 1989, choć przełomowy dla Polski, nie przyniósł im pełnego zadośćuczynienia. Dlaczego tak się stało i kiedy wreszcie poczuli się docenieni - opowiadają DZIENNIKOWI.

Janusz Brochwicz Lewiński
uciekinier z transportu do Katynia, w Powstaniu dowodził obroną Pałacyku Michla
Należę do tej grup powstańców, która po wojnie wybrała emigrację. Nie mogłem wrócić do kraju, bo dwa lata przed Powstaniem byłem dowódcą oddziału partyzanckiego na Lubelszczyźnie, a w 1939 r. walczyłem z bolszewikami i zostałem przez nich skazany na śmierć. Mieszkałem w Wielkiej Brytanii. Wróciłem dopiero do wolnej Polski. Jednak ten pierwszy okres niepodległości - za czasów prezydentury Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego - nie był dla powstańców zbyt łaskawy. Niewiele dobrego dla nas uczyniono. Powiew prawdziwego uznania i zainteresowania Armią Krajową, tradycjami powstańczymi i uznanie bohaterstwa żołnierzy Podziemia, Związku Walki Zbrojnej, AK oraz Wolności i Niezawisłości poczuliśmy dopiero za czasów prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dopiero on dał hasło do poprawnej oceny historii i samego Powstania.

Halina Adamska-Ciężkiewicz, ps. Jutrzenka
łączniczka z Grupy AK "Kampinos"

Trzecia Rzeczpospolita właściwie niczego nam nie dała. Czekaliśmy tyle lat na to, by nas jakoś uhonorowano, doceniono... Nikt nie potrafił doprowadzić do wybudowania Muzeum Powstania Warszawskiego - i kiedy znalazł się ktoś, komu na tym zależało, udało się ten projekt zrealizować w krótkim czasie. Za tę pamiątkę, pamiątkę - nie dla nas, starych, ale dla młodych pokoleń - jesteśmy prezydentowi Kaczyńskiemu ogromnie wdzięczni. Ale muzeum to nie wszystko. Nam, powstańcom, którzy doświadczyli wojny, nędzy i prześladowań, wciąż odmawia się rent należnych inwalidom wojennym. Mimo że mam już 83 lata, ja jej też nie dostałam, choć jako łączniczka zostałam schwytana i skatowana przez oddziały ukraińskie walczące po stronie hitlerowców i do dziś mam kłopoty z kręgosłupem.

Henryk Jerzy Chmielewski
twórca komiksów o przygodach Tytusa, Romka i Aamp;rsquo;Tomka. Walczył na Okęciu

Mam wrażenie, że III Rzeczpospolita niewiele nam dała. Ja mam co prawda nieco inne spojrzenie niż większość moich kolegów powstańców. Od 1957 roku pracowałem w Świecie Młodych, rysowałem komiksy. Przeprowadzałem moich bohaterów przez kolejne polityczne zakręty, przez cenzurę polityczną. Za PRL nie mogliśmy dawać tekstów dotyczących Powstania. Raz tylko w Świecie Młodych udało nam się przemycić znaczek poczty powstańczej. Po 1989 roku zyskaliśmy tyle, że nie trzeba było się kryć z powstańczą przeszłością. Dla mnie rzeczywista zmiana dokonała się dopiero po otwarciu Muzeum Powstania Warszawskiego.

Tadeusz Jarecki, ps. Kopacz
Stowarzyszenie Szarych Szeregów

W III RP zaczęło się wreszcie mówić więcej i bardziej otwarcie o Powstaniu, zaczęły powstawać kombatanckie organizacje. Państwo przestało nam wypominać AK-owską przeszłość jako grzechy młodości. Nie musieliśmy się kryć z tym, co robiliśmy i jak walczyliśmy. Co więcej, dzięki tej zmianie klimatu wokół Powstania wiele osób zdecydowało się ujawnić swoje AK-owskie i powstańcze epizody. I nagle okazało się, że wśród znajomych jest więcej osób, którzy przeszli przez to wszystko. Ale wcześniej nie chcieli o tym mówić - z ostrożności lub strachu.

Zdzisław Skwara, ps. Zych
W III RP zmieniło się dla nas bardzo wiele. Przede wszystkim zmienił się stosunek władz do samego Powstania i jego uczestników, szczególnie jeżeli chodzi o Armię Krajową. Przed 1989 rokiem preferowana była Armia Ludowa, a przed 1956 rokiem nazywano nas po prostu bandytami. Po upadku PRL zmienił się stosunek władz do nas, ale cały czas nie można było załatwić sprawy Muzeum Powstania. Każdy z prezydentów Warszawy nam je obiecywał, ale wybudował dopiero Lech Kaczyński. Za to należy mu się prawdziwy szacunek.

Marian Kapier, ps. Rudy
Najważniejsze jest to, że nie musimy się ukrywać z naszą przeszłością. W Polsce Ludowej byliśmy obywatelami drugiej kategorii, a w okresie stalinizmu pospolitymi przestępcami. Potem sytuacja się trochę zmieniła, ale nadal AK-owska przeszłość przeszkadzała w życiu, nie można było znaleźć dobrej pracy. Po 1989 r. sytuacja się zmieniła. Na placu Krasińskich stanął pomnik Powstania, a my zostaliśmy uznani za bohaterów. Cieszy mnie to, że w końcu powstało Muzeum Powstania Warszawskiego i mamy gdzie uczcić pamięć kolegów. Szkoda tylko, że dziś jest już nas tak mało. Mam jednak wrażenie, że pamięć o Powstaniu jest silnie zakorzeniona w świadomości młodego pokolenia.