Jak poinformowała w niedzielę PAP rzeczniczka łódzkiej policji podinsp. Magdalena Zielińska, złodziejska "dziupla" znajdowała się na terenie posesji przy ul. Rzgowskiej w Łodzi; rozbierano w niej różne modele toyot pochodzących z kradzieży.

Gdy policjanci weszli na teren posesji, zastali tam 38-letniego mężczyznę, który demontował właśnie toyotę corollę verso skradzioną kilka dni wcześniej. W magazynie znaleziono części - m.in. karoserie, silniki, drzwi i szyby - od czterech kolejnych aut tej marki, skradzionych na terenie województwa łódzkiego.

Reklama

38-latek został zatrzymany. Podczas przesłuchania przyznał, że pracował w warsztacie od ponad roku, a samochody rozbierał na zlecenie 37-letniego biznesmena z dzielnicy Górna. "Toyoty trafiały do magazynu w nocy, a 38-latek przychodził do pracy rano i demontował auta, niszczył pola numerowe i inne cechy charakterystyczne, a także odkręcał tablice rejestracyjne" - wyjaśniła Zielińska.

Za demontaż jednego samochodu otrzymywał tysiąc złotych. Z jego zeznań wynika, że łącznie na zlecenie 37-letniego łodzianina rozebrał co najmniej 15 toyot.

Reklama

Policjanci zatrzymali 37-letniego zleceniodawcę, gdy wracał do Łodzi z Wybrzeża, gdzie ma pensjonat wypoczynkowy. Obaj mężczyźni usłyszeli zarzuty paserstwa. Grozi im do 5 lat więzienia. Wobec 37-latka zastosowano poręczenie majątkowe; wobec drugiego z mężczyzn - dozór policji. Trwa ustalanie sprawców kradzieży aut.