"Te święta pod względem liczby osób, które zginęły w pożarach były tragiczniejsze od ubiegłorocznych. W sumie pożarów mieliśmy o 115 mniej, ale ofiar więcej o prawie połowę" - ocenił w poniedziałek w rozmowie z PAP rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak.

Reklama

Jak dodał najtragiczniejszym dniem był pierwszy dzień świąt - 25 grudnia. W pożarach zginęło wówczas 6 osób, a 16 zostało rannych. "Ofiar ognia w te święta było więcej niż ofiar wypadków drogowych (na drogach zginęło 10 osób - PAP)" - podkreślił rzecznik.

Zaznaczył, że choć na razie trudno mówić o przyczynach wszystkich tych tragedii, w wielu przypadkach do pożarów doszło w wyniku dogrzewania mieszkań.

"Możemy jedynie apelować o ostrożność i zachowywanie podstawowych zasad bezpieczeństwa" - podkreślił Frątczak. Przypomniał, że wszelkiego rodzaju grzejników nie można zostawiać włączonych po wyjściu z domu. Zaapelował też, by ustawiać je w odległości przynajmniej 50 cm od mebli, firanek, zasłon. "Jeśli wychodzimy z domu, nie zostawiajmy też włączonych lampek na choince" - dodał Frątczak.

Zaapelował również o systematyczne sprawdzanie zarówno urządzeń grzewczych, jak i przewodów kominowych i wentylacyjnych. "Generalnie zasada jest taka, że jeśli ogrzewamy dom węglem lub drewnem, przewody kominowe i system grzewczy powinny być sprawdzane co trzy miesiące, a w przypadku gazu lub oleju opałowego - co pół roku. Co pół roku powinniśmy też sprawdzać przewody wentylacyjne" - dodał Frątczak.

Przypomniał też o zagrożeniu zatruciem tlenkiem węgla. "Pamiętajmy, że czad jest efektem niepełnego spalania paliwa w urządzeniach grzewczych. Następuje to w sytuacji gdy nie ma dostarczonej odpowiedniej ilości tlenu, czyli np. gdy ograniczamy wymianę powietrza uszczelniając okna, drzwi przed zimnem czy zasłaniając kratki wentylacyjne. Sprawdzajmy więc instalacje i przewietrzajmy mieszkania" - zaapelował Frątczak.