O proteście tego środowiska - od 7 stycznia do odwołania - zadecydowała Krajowa Rada Lekarsko-Weterynaryjna (KRL-W). Ma on polegać na odmowie weterynarzy wykonywania badań zwierząt rzeźnych i odmowie podpisywania zobowiązujących ich do tego umów. Jak zaznaczył Związek, część czynności, które dotychczas wykonywali prywatnie praktykujący lekarze weterynarii, wykonuje obecnie Inspekcja Weterynaryjna.

Reklama

Poinformował, że tam, gdzie wystąpią problemy z badaniami zwierząt i mięsa, prace te będą wykonywali w powiatach pracownicy oddelegowani ze szczebla wojewódzkiego. Takich osób jest 500. Ocenił, że problemy takie mogą dotyczyć 33 inspektoratów powiatowych na 305 istniejących.

Według danych wojewódzkich inspektoratów weterynarii, do piątku większość umów z weterynarzami na wykonywanie badań została już zawarta; nie podpisało ich ok 19 proc. weterynarzy. Niektóre umowy obowiązują do końca 2011, a część tylko do końca stycznia br. W sumie dokumenty podpisało 3118 osób. W ubiegłym roku takich umów było 3849.

Związek przyznał, że z powodu podjęcia przez KRL-W uchwały o proteście, część weterynarzy wypowiada wcześniej zawarte umowy. Okres ich rozwiązania jest różny - wynika on z kodeksu cywilnego i zapisu w umowie, najczęściej wynosi od jednego do trzech miesięcy - mówił szef weterynarii. Dodał, że w okresie wypowiedzenia, jeżeli pracodawca będzie tego wymagał, weterynarz musi wykonywać swoje zobowiązania.

Gdyby jednak skala wymówień była duża, a w związku z tym pojawiłyby się problemy, to zgodnie z ustawą o Inspekcji Weterynaryjnej można nakazać weterynarzom wykonywanie określonych czynności w imieniu Inspekcji Weterynaryjnej. Chodzi o badanie zwierząt rzeźnych, mięsa oraz nadzór nad ubojniami i przetwórniami, a także wystawianie świadectw zdrowia dla zwierząt przeznaczonych na sprzedaż. Zdaniem Związka obecnie nie ma potrzeby podejmowania takich działań.

Wiceminister rolnictwa Tadeusz Nalewajk poinformował, że na poniedziałek zaplanowano spotkanie przedstawicieli resortu rolnictwa i weterynarzy oraz producentów trzody. Ministerstwo chce wystąpić w roli mediatora, bo interesy weterynarzy i rolników są rozbieżne - chodzi o wysokość opłat m.in. za wystawianie świadectw zdrowia.



Reklama

Nalewajk przypomniał, że w tej sprawie w grudniu odbyły się już dwa spotkania. Ministerstwo, ze względu m.in. na niską opłacalność chowu świń, zdecydowało o obniżeniu opłat za świadectwa dla zwierząt (płacą za nie rolnicy), natomiast zgodziło się na podniesienie niektórych innych cen za usługi weterynarzy.

Ponieważ wysokość opłat za świadectwa okazała się problemem, ministerstwo postanowiło zlikwidować obowiązek wystawiania świadectw dla zwierząt przeznaczonych do uboju. Uzasadnia to - zdaniem wiceministra - szczelność systemu rejestracji i identyfikacji zwierząt oraz skuteczność realizacji walki z chorobą Aujeszkygo u świń.

Zniesienie tych świadectw spowodowało zaostrzenie protestu weterynarzy - uważa Nalewajk. Przypomniał, że resort proponował weterynarzom w zamian podwyższenie stawek niektórych innych opłat, np. za badania zwierząt w dni wolne od pracy, dlatego dziwi go postawa KRL-W.

Zaznaczył, że ministerstwo rolnictwa chce porozumienia z weterynarzami, bowiem najważniejsze jest bezpieczeństwie żywności. Poinformował, że resort nie zdecydował, czy zaskarży do sądu uchwałę Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej. Sprawa ta jest obecnie badana przez prawników - wyjaśnił.