Wtedy odwiedzili wieś Drelów koło Białej Podlaskiej.

"Zidentyfikowaliśmy ponad 10 mogił, w których łącznie spoczywało około 700 ciał osób rozstrzelanych przez nazistów" - mówi "Newsweekowi" szef organizacji ksiądz Patrick Desbois.

Reklama

Kolejna akcja poszukiwania i opisywania miejsc kaźni Żydów ma się rozpocząć jeszcze w tym roku. Nie wiadomo ile czasu potrwają prace, bo nawet historycy nie potrafią podać ilu Żydów zginęło na polskiej prowincji, poza gettami.

"Bardzo trudno o jakiekolwiek dane na ten temat. Większość naocznych świadków umarła, a dokumentacja jest niezwykle rozproszona i niepełna albo w ogóle jej nie ma" - mówi Alina Skibińska z Centrum Badań nad Zagładą Żydów.

"Chociaż nieraz słyszałem o odkryciach masowych mogił żydowskich na Ukrainie i Litwie, to przez 30 lat pobytu w Polsce aż do zeszłego roku niemalże nic nie wiedziałem o mordach popełnianych na wsiach" - dodaje naczelny rabin Polski Michael Schudrich.

Reklama

Przedstawiciele Yahad-In Unum chcą dotrzeć do ostatnich żyjących świadków zbrodni. Sprawcami części mordów nie byli tylko Niemcy.

"Na samej Kielecczyźnie po wojnie toczyło się kilkaset procesów Polaków oskarżonych o zabójstwa i denuncjacje Żydów. Chodziło o wydarzenia z lat 1942-1945, kiedy wielu żydowskich uciekinierów ukrywało się w lasach i wsiach. Strzępki informacji wskazują, że w skrajnych przypadkach Żydów mordowali ludzie, którzy przez dłuższy czas sami ich wcześniej ukrywali" - tłumaczy Alina Skibińska.

Yahad-In Unum od 7 lat opisuje nieoznakowane żydowskie mogiły w Europie Wschodniej i Rosji - podaje "Newsweek".