Kilka dni temu wszczęła ona śledztwo w całej sprawie, a czynności śledcze powierzono policjantom z CBŚ. "Będą oni prowadzić przesłuchania i analizować dokumenty" - powiedział Rycharski PAP.
Śledztwo wszczęte na roboczej podstawie art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia dla osoby pełniącej funkcję publiczną za przekroczenie obowiązków lub ich niedopełnienie.
W marcu ujawniono, że w sądzie doszło do nadużyć związanych ze sprawami płacowymi i kadrowymi.
Pierwsze sygnały o tych nieprawidłowościach dotarły do resortu sprawiedliwości od pracowników sądu. Ministerialna kontrola wykazała, że chodzi o oszustwa, wyłudzenia i zawyżania pensji. W kręgu podejrzeń są cywilni pracownicy sądu - zdaniem "Gazety Wyborczej" może chodzić nawet o kilkudziesięciu urzędników. Proceder miał polegać na tym, że kierowniczka zachęcała pracowników do brania kredytów i pożyczek, które potem sobie przywłaszczała, a zadłużonym podwyższała pobory, aby nie ponieśli strat.
Dwa doniesienia o przestępstwie złożył minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Dotyczą one kompetencji dyrektora finansowego sądu oraz kierownika oddziału kadr. Jest mowa m.in. mowa o możliwości wyłudzeń kredytów bankowych "na skutek namowy i w interesie osoby pełniącej funkcję kierownika oddziału kadr", w czego wyniku mogło dojść do wykorzystywania pozycji służbowej dla osiągnięcia korzyści majątkowej. Podkreślono, że kredyty pobrane przez pracowników sądu przewyższały ich możliwości spłaty i były udzielane bez zgody współmałżonków - co uzasadnia podejrzenia o współdziałaniu pracownika banku.
Ponadto w doniesieniu napisano, że lista płac w sądzie była sporządzana niezgodnie z teczkami osobowymi pracowników. Figurowały też na niej osoby niezatrudnione, co może uzasadniać podejrzenie przestępstwa poświadczenia nieprawdy i działania na szkodę interesu publicznego. Stwierdzono także przekroczenie etatowych limitów płacowych, poważne różnice średnich wynagrodzeń w poszczególnych komórkach oraz znaczny przerost zatrudnienia.
Odwołano już dyrektor finansową sądu oraz prezes sądu Lidię Malik (sama złożyła rezygnację).
Dla uniknięcia zarzutu braku bezstronności Prokuratura Okręgowa Warszawie wniosła by to inna prokuratura zajęła się doniesieniami ministra. Trafiły one do Ostrołęki.