Po wtorkowych zamieszkach na stadionie Zawiszy Bydgoszcz policjanci skrupulatnie wyliczyli zaniedbania – donosi "Gazeta Wyborcza". Należą do nich: złe przygotowanie wejść na stadion (uniemożliwiające kontrolę tożsamości kibiców oraz wnoszonych na obiekt rzeczy); zgoda na wjazd na murawę auta, w którym było około 20 pseudokibiców Legii, a którego wcześniej nie skontrolowano; zgoda ochrony na wpuszczenie na trybuny kibiców Legii bez kontroli; nieobecność kierownika ds. bezpieczeństwa na stadionie przed meczem; zignorowanie uwag komendanta policji w Bydgoszczy, odradzającego organizację Pucharu Polski w Bydgoszczy; brak reakcji ochrony na odpalanie rac w trakcie meczu; późna reakcja ochrony na wtargnięcie kiboli na murawę.

Reklama

Jak podkreśla rzecznik KGP, po wydarzeniach w Bydgoszczy wszczęto dwa postępowania karne: w sprawie ewentualnych zaniedbań organizatorów oraz w sprawie przestępstw kibiców obu drużyn – m.in. odpalania rac, wtargnięcia na murawę, zasłaniania twarzy i niszczenia mienia. Policja próbuje teraz ustalić tożsamość najagresywniejszych wśród kibiców – jednak po meczu jeszcze nikogo nie zatrzymano. "To prowokowałoby do eskalacji zamieszek" – podkreślił rzecznik bydgoskiej policji.

Wtorkowe zamieszki doprowadziły do gigantycznych strat. Największe zniszczenia odnotowano w sektorze, gdzie byli kibice Lecha. Wyrwano tam 500 plastikowych krzesełek, części metalowego płotu i głośniki. Straty szacuje się na ok. 40 tysięcy złotych – równowartość tego co klub dostał od PZPN za zorganizowanie finału rozgrywek.

Na jaw wychodzą też układy, w jakie działacze piłkarscy oraz politycy wchodzą z przywódcami kiboli obu drużyn. "Litar" – lider kibiców Lecha Poznań – oglądał mecz z trybuny honorowej. "Staruch" – przywódca kiboli Legii – triumfował z Pucharem Polski w rękach, otrzymanym z rąk samych piłkarzy. Z kolei politycy PO mieli naciskać na władze Legii, by darować pseudokibicom wcześniejsze kary. Między Legią a kibicami mediować miał m.in. poseł Andrzej Halicki. W obronę kiboli Legii angażowali się też m.in. posłowie Mariusz Błaszczak (PiS) i Paweł Poncyljusz (PJN).

Reklama

Policja oszacowała też koszt swojej obstawy na meczu Lecha i Legii – na 932 tysiące złotych. Obstawa liczyła 1300 funkcjonariuszy, w tym 600 ściągniętych z Poznania, Warszawy, Gdańska, Olsztyna, Łodzi i Białegostoku. Wspierały ich dwa śmigłowce i 38 psów z przewodnikami.