Prokuratura oskarżyła Darskiego na podstawie doniesienia kilku posłów PiS oraz Ryszarda Nowaka przewodniczącego Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, którzy obejrzeli w internecie film z koncertu.

Reklama

Zeznający w środę jako świadek Darski potwierdził, że incydent z Biblią miał miejsce. Zaznaczył jednak, że koncert, na którym do niego doszło, był imprezą zamkniętą - biletowaną. Lider Behemotha dodał, że zespołowi zależy na tym, by na jego koncerty nie przychodziły osoby "postronne, które nie rozumieją przekazu i mogą go mylnie zrozumieć".

Dodał, że według jego wiedzy żadna z kilkuset osób obecnych na wspomnianym koncercie nie poczuła się obrażona podarciem Biblii i towarzyszącym temu słowom. "Obrażone zostały natomiast osoby, które nie były na koncercie, które nie rozumieją kontekstu i przekazu" - powiedział Darski.

Muzyk dodał też, że na każdym bilecie wstępu na koncert znajdowała się adnotacja, że występu nie wolno nagrywać czy filmować, nie wolno też rozpowszechniać zarejestrowanego materiału. "Zapis, który znalazł się w internecie, był więc wykonany nielegalnie" - powiedział Darski.

Jak dodał lider Behemotha, drąc Biblię i wygłaszając krytykę pod jej adresem, nie miał zamiaru nikogo obrazić. Wyjaśnił, że była to "metafora artystyczna". "Jestem wolnym człowiekiem, żyjącym - mam nadzieję, w wolnym kraju. Mimo, że publicznie nie uznaję wartości zawartych w Biblii czy Dekalogu, to nie znaczy, że nie jestem porządnym, pożytecznym człowiekiem" - powiedział.

W środę zeznania składał także Nowak, który występuje na procesie jako oskarżyciel posiłkowy. Nowak powiedział, że Darski nie jest dla niego artystą, ale "śpiewającym satanistą". "Dla mnie, jako osoby wierzącej, to, co zrobił na koncercie, było rzeczą straszną. Po zobaczeniu filmu nie mogłem się nadziwić, że w XXI wieku człowiek wykształcony, magister historii, zrobił coś takiego" - powiedział Nowak.



Reklama

Nowak dodał, że uznaje Darskiego za "osobę niebezpieczną". "Na jego koncerty w większości chodzi niepełnoletnia młodzież, a on w czasie koncertów propaguje satanizm - ideologię śmierci" - powiedział.

Sprawa dotyczy koncertu z września 2007 roku w klubie "Ucho" w Gdyni, podczas którego Darski podarł Biblię i rozrzucił jej strzępy wśród publiczności, nazywając przy tym Biblię m.in. "kłamliwą księgą". Potem kartki Biblii miały zostać spalone przez fanów zespołu.

Sprawa obrazy uczuć religijnych rozpatrywana była dwukrotnie przez prokuraturę. Pierwsze postępowanie wszczęto z urzędu w lutym 2008 r. po doniesieniach w mediach, które o przebiegu koncertu Behemotha poinformował Nowak. W ramach tego postępowania prokuratura pozyskała opinię biegłego religioznawcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który orzekł, że "każdy egzemplarz Biblii może być przedmiotem czci religijnej". Śledztwo ostatecznie umorzono, ponieważ Nowak okazał się jedynym uważającym się za "pokrzywdzonego" w tej sprawie (polskie prawo wymaga w takiej sytuacji co najmniej dwóch osób).

Śledczy z Gdyni zdarzeniami na koncercie Behemotha zajęli się ponownie w styczniu ub.r. po tym, jak w prokuraturze złożyło wniosek w tej sprawie czworo pomorskich posłów PiS.

Sprawa już raz była rozpatrywana przez Sąd Rejonowy w Gdyni. Pod koniec czerwca ub. r. sąd ten umorzył sprawę muzyka, uznając, że nie doszło do popełnienia przestępstwa. Od tego postanowienia odwołała się prokuratura oraz pokrzywdzony - Nowak. We wrześniu ub.r. gdański Sąd Okręgowy nakazał ponownie rozpatrzyć sprawę.

Przed środową rozprawą, przed wejściem do gdyńskiego sądu, manifestowali członkowie Ruchu Poparcia Palikota, którzy chcieli w ten sposób wesprzeć Darskiego.