W kończącym się procesie prokurator odniósł się w poniedziałek do najcięższych zarzutów, za jakie odpowiadają Jan R. i trzej inni podsądni. Chodzi o zabójstwo dwóch przedsiębiorców ze Szczecina, którzy w sprawach rozliczeń finansowych przyjechali na posesję Kulawego w maju 2003 roku. Po tym ślad po nich zaginął. Choć ciał mężczyzn nigdy nie odnaleziono, mimo kilkukrotnych prób poszukiwań nawet w czasie toczącego się procesu, prokurator przekonywał sąd o tym, iż poszlaki wskazują, że za zabójstwa odpowiada Kulawy i "jego ludzie".
Prokurator minuta po minucie relacjonował okoliczności feralnego dnia 30 maja 2003 roku, gdy mężczyźni wyjechali ze Szczecina, gdzie po drodze się zatrzymywali, kiedy dojechali do Kisielic, czyli do gospodarstwa Jana R., i co w tym czasie robił i z kim się kontaktował telefonicznie "Kulawy". Oskarżyciel publiczny na dowód, iż za zabójstwami dokonanymi ze szczególnym okrucieństwem stoi gang "Kulawego" przytaczał wykazy połączeń telefonicznych i logowania telefonów w konkretnych miejscowościach świadczących o udziale ludzi Kulawego w zbrodniach.
Według relacji świadków mężczyźni, którzy zajmowali się oprócz legalnego biznesu także przemytem papierosów do Niemiec, zostali zwabieni przez Kulawego, który chciał ich wyeliminować, ponieważ był przekonany, że wspólnicy go okradli. Według świadków mężczyźni mieli być torturowani, przewiercano im wiertłami nogi, a po śmierci zostali prawdopodobnie wrzuceni do dołu i zasypani wapnem.
Za te zbrodnie dokonane ze szczególnym okrucieństwem prokurator dla głównego oskarżonego Jana R. i trzech mężczyzn: Marcina K., Radosława H. i Marcina G. zażądał kary dożywotniego pozbawienia wolności. Prokurator mówił wcześniej, opisując czyny dokonywane przez gang, że Jan R. był bezwzględny, jeśli chodzi o osiąganie zamierzonych celów, w tym przede wszystkim finansowych. Nie znosił sprzeciwu a niepokornych karał.
"Jeśli ktokolwiek próbował go oszukać albo wystąpić z grupy, Kulawy przy pomocy swoich ludzi karał niepokornego, bijąc kijami bejsbolowymi czy metalowymi rurkami"- relacjonował prokurator. "Takie kary" nie omijały członków rodziny Jana R. Właśnie na polecenie Kulawego za niesubordynację wywieziono do lasu jego siostrzeńca, tam pobito i straszono zastrzeleniem. Pobito także syna lekarza, który leczył Kulawego z jego dolegliwości.
Na tym sąd przerwał wystąpienie prokuratora do czwartku 25 sierpnia. Wówczas oskarżyciel złoży wnioski dotyczące wymiaru kar dla pozostałych oskarżonych, którzy odpowiadają za przemyt papierosów, alkoholu, narkotyków, wyłudzanie odszkodowań za fikcyjne stłuczki, kradzieże czy włamania.
Prokurator w czwartek będzie kontynuował mowę końcową już czwartą rozprawę. Chodzi o to, że w sprawie postawiono kilkaset zarzutów zgromadzonych w ponad 300 tomach. Proces toczy się tak długo także dlatego, że ze względu na stan zdrowia oskarżonego i związane z tym zalecenia lekarskie każda rozprawa nie może trwać dłużej niż 4 godziny. Oskarżony dowożony jest z aresztu na łóżku szpitalnym i opiekują się nim dwaj ratownicy medyczni.
Mimo to Jan R. na każdej rozprawie zgłasza swoje uwagi co do przebiegu procesu często w sposób obraźliwy dla prokuratora, świadków i sądu. Z tego powodu także zarządzeniem sądu w poniedziałek był kilka razy usuwany na jakiś czas z sali, w której toczy się proces. W czwartek, gdy prokurator zakończy swoje wystąpienie, głos mają zabrać dwie oskarżycielki posiłkowe, wdowy po mieszkańcach Szczecina, a następnie obrońcy oskarżonych i sami oskarżeni w tym Jan R.
Sąd planuje ogłosić wyrok we wrześniu. Proces Kulawego i 14 oskarżonych jest jednym z najdłużej trwających w Elblągu, bo od 2006 roku. Niewykluczone, że sprawa zakończyłaby się szybciej, gdyby nie to, że na wniosek Jana R. sąd musiał odczytać podczas rozpraw wszystkie akta. Trwało to półtora roku. Jak wyliczono, proces ten należy także do najdroższych toczących się spraw w Elblągu. Kosztował do tej pory 2 mln zł, a najwięcej pochłaniają wydatki związane z obroną oskarżonych prowadzoną z urzędu, zlecaniem opinii biegłych i opieką lekarską sprawowaną nad głównym oskarżonym - Kulawym.