Śledztwo w sprawie korupcji związanej ze spółkami komunalnymi w Starachowicach jest rozwojowe, ale prokuratura nie przewiduje na razie kolejnych zatrzymań - poinformowała w środę PAP prok. Katarzyna Płończyk z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Jak ustaliła PAP, prokuratorzy liczą na zgłoszenie się osób uczestniczących w korupcji, które mogłyby dzięki temu uniknąć odpowiedzialności karnej.
W śledztwie podejrzanymi są prezydent Starachowic Wojciech B., przedsiębiorca Marian S. i pracownica urzędu miejskiego Justyna B. Naczelnik wydziału ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji prok. Katarzyna Płończyk poinformowała PAP, że krąg podejrzanych nie uległ zmianie. Ze względu na dobro śledztwa odmówiła podania informacji na temat mechanizmu korupcji i zebranego materiału dowodowego.
Według nieoficjalnych informacji, uzyskanych przez PAP z wiarygodnego źródła zbliżonego do prokuratury, śledczy liczą się z możliwością skorzystania z artykułu w kodeksie karnym, zapewniającego bezkarność osobie, która wręczyła korzyści majątkowe funkcjonariuszowi publicznemu i sama opowie o tym organom ścigania. Warunkiem bezkarności jest jednak zgłoszenie się, zanim wiedzę o przestępstwie podejmą organa ścigania.
W śledztwie prowadzonym przez krakowską prokuraturę z doniesienia CBA głównym podejrzanym jest prezydent Starachowic Wojciech B. Usłyszał on zarzut korupcji i przyjęcia 96 tys. zł korzyści majątkowej i trafił na trzy miesiące do aresztu. Kolejny podejrzany, przedsiębiorca Marian S., przyznał się do zarzutu wręczenia korzyści majątkowej i może uniknąć aresztu po wpłaceniu 50 tys. zł.
Pracownica urzędu miejskiego w Starachowicach Justyna B., której postawiono zarzuty korupcyjne mające związek z łapówkami, w tym pośrednictwo w ich przekazywaniu, nie przyznała się do winy i złożyła krótkie wyjaśnienia. Prokuratura zastosowała wobec niej dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju oraz poręczenie majątkowe w wysokości 9 tys. zł.