Jako miasto Kraków będzie prekursorem na tym rynku.
– Gra, której akcja rozgrywałaby się w Wieliczce lub pokazywałaby Wawel i Rynek Główny, to byłoby coś. Pomogłaby w rozpropagowaniu miasta, bo przecież dziś gry to forma rozrywki, której rynek rośnie znacznie szybciej niż rynek filmowy – przekonuje Paweł Węgrzyn, dyrektor Europejskiej Akademii Gier i zarazem radny Krakowa, który wpadł na pomysł takiej promocji miasta.
Pieniądz rodzi pieniądz
Krakowskie Biuro Festiwalowe od lat skutecznie promuje Kraków nie tylko jako plener do kręcenia filmów, ale i miasto przyjazne filmowcom. Udziela im rabatów na wynajęcie studiów, pomaga w znalezieniu i zarezerwowaniu odpowiednich ulic czy kamienic. I przekonuje, że Kraków jest równie piękny jak Paryż czy Praga.
Z budżetem około 2 mln zł rocznie w 2011 r. ściągnęło tyle ekip, że producenci filmów i reklam wydali 50 mln zł. W tym roku będzie to jeszcze więcej bo, w granicach 70 mln.
Pojawił się więc pomysł z Biura Festiwalowego, by wyodrębnić krakowską komisję filmową, która specjalizowałaby się tylko w takim product placemencie Krakowa. Na jej przyszłoroczną działalność miasto zarezerwowało pieniądze – 5 mln 475 tys. zł. Jednak Paweł Węgrzyn, który od lat zajmuje się rynkiem gier, zaproponował, by zamiast komisji skupionej na filmie stworzyć komisję sztuk audiowizualnych i część bud-żetu inwestować w gry.
– Warto postarać się także o ten rynek. To szansa, by pokazać Kraków innemu widzowi i stworzyć wizerunek miasta otwartego na nowe technologie i innowacyjność – dodaje Węgrzyn.
Już teraz w Krakowie działa kilka profesjonalnych studiów. Reality Pump wyprodukowało np. Serię RPG „Two Worlds”, Bloober Team grę muzyczną „Music Master: Chopin”, a Teyon Games serię strzelanek „Heavy Fire”. Kraków ma też już doświadczenie z product placementem w grach. Kościół Mariacki, Sukiennice, pomnik Mickiewicza, fasady kamienic, a nawet bruk i krakowskie uliczki – wszystkie te zabytkowe obiekty, a raczej ich wierne wirtualne kopie na zlecenie ratusza w 2007 roku, czyli w samym środku globalnego szału na grę „Second Live”, umieściła w sieci agencja reklamowa Supremum Group.
– In-game advertising, czyli reklamy umieszczane w grach, to nie jest nowość. W ten sposób do potencjalnych klientów od lat starają się dotrzeć producenci elektroniki, słodyczy, supermarkety, tak naprawdę to wszelkie branże, bo gry są świetnym nośnikiem reklam. Jednak lokowanie konkretnych miejsc to nowość – przyznaje Jacek Jankowski, kierownik działu gier internetowych w firmie Redefine.
Rozgłos dla wszystkich
Zdarza się, iż w grach występują miasta, np. Londyn w „Tomb Raiderze III” czy Vice City będące odwzorowaniem Miami w „Grand Theft Auto”, ale to była do tej pory inwencja samych twórców.
– Pomysł, by ich zachęcić do pokazania Krakowa w zamian za pomoc w inwestycji, jest świetny. Producenci gier nigdy nie mają nazbyt dużych budżetów, więc chętnie zgadzają się na pomoc sponsora. Szczególnie gdy może im ona dodatkowo zapewnić pozytywny rozgłos – dodaje Jankowski.