Zamiast ton papierowych druczków wypełnianych przez lekarzy – elektroniczne recepty w komputerze. Zamiast dokumentów choroby, zdjęć z prześwietleń i diagnoz gromadzonych w teczkach – indywidualne internetowe konta z dostępem do pełnej historii pacjenta i aktualizowanymi informacjami o wszystkich zabiegach. Do tego dwie ogólnopolskie platformy konsolidujące wszystkie rejestry medyczne. Tak miała wyglądać ochrona zdrowia już we wrześniu 2014 roku. Miała, bo jej zinformatyzowanie do tego terminu stoi pod dużym znakiem zapytania, a prowadzone programy pilotażowe okazują się jedną wielką klapą.
Dotychczas tylko 17 z 50 aptek z Leszna zdecydowało się wziąć udział w trwającym już pół roku pilotażu e-recept. Przez ten czas zrealizowały około 4 tysięcy takich internetowych zamówień na lekarstwa – garstkę spośród wszystkich. Inny program pilotażowy związany z internetowymi kontami pacjenta zakończony właśnie w Małopolsce ma jeszcze mniej spektakularne efekty – zgłosiło się do niego zaledwie 276 osób, a aktywnych kont jest zaledwie 49. Czemu tak mało? Tłumaczenia są różne – bo pacjent nie ma komputera, bo lekarz nie wytłumaczył mu, jak to działa, albo w ogóle „zapomniał” poinformować o takiej możliwości.
Leszek Sikorski, dyrektor Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia odpowiedzialnego za przygotowanie zmian, dyplomatycznie mówi, że zaplanowany termin wdrożenia projektu „jest trudny”. – Problemem będzie nie tyle opracowanie przez nas centralnych systemów i rozwiązań, ile ich zintegrowanie na poziomie lokalnym – przyznaje. – Optymizmem napawa, że lekarze i farmaceuci, nawet jeżeli początkowo są pełni obaw, to po jakimś czasie przekonują się do zmian. Porozumienie Zielonogórskie właśnie poprosiło nas o przedłużenie pilotażu związanego z e-receptami – dodaje Sikorski.
Zdaniem ekspertów największą przeszkodą we wdrażaniu projektu jest słaba baza informatyczna w szpitalach. – Średnio na jeden przypada tylko 2,8 komputera, a zaledwie 55 procent lekarzy ma w pracy dostęp do sieci – mówi Maciej Miłkowski, zastępca dyrektora ds. finansowych w Instytucie Kardiologii w Aninie. Ten instytut, który właśnie kończy taką informatyzację u siebie (w jej ramach ma powstać m.in. aplikacja kompleksowo wspierająca procesy badań naukowych, a także cyfrowa biblioteka przypadków medycznych), jest wciąż wyjątkiem w skali całego kraju. – Niestety nie możemy zmusić samorządów do tego, aby inwestując w służbę zdrowia, skupiały się nie tylko na jej infrastrukturze materialnej, ale także informatyzacji – mówi Sikorski.
Przeszkodą są jak zwykle pieniądze. 712 mln zł, które zostały przeznaczone na projekt informatyzacji ochrony zdrowia, jest do wykorzystania tylko na stworzenie ogólnopolskich platform, ale nie przewiduje finansowania informatyzacji samych placówek medycznych. Tymczasem, jak wynika z analizy z Krzysztofa Nyczaja, eksperta z Krajowej Izby Gospodarczej, który realizuje Program Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego dla województwa podlaskiego, średni koszt wdrożenia tylko elektronicznej dokumentacji medycznej w szpitalu to koszt około miliona złotych. Zatem w sumie sama informatyzacja placówek to wydatek blisko 800 mln. Do tego dochodzi jeszcze kilkanaście tysięcy pozostałych zakładów opieki zdrowotnej. Dla większości z nich jedyną szansą są pieniądze unijne z regionalnych programów operacyjnych oraz Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka.
Jak wylicza Nyczaj, informatyzacją objęto do tej pory tylko około 260 placówek, a wartość zrealizowanych przez nie projektów wyniosła 440 mln zł. Co jednak najgorsze, w niektórych województwach, jak choćby zachodniopomorskim, na taką informatyzację placówek nie przeznaczono do dziś nawet złotówki. Tam na słowo „internet” odsyłają jedynie do internisty.
Problemem jest słaba baza informatyczna w szpitalach
PRAWO
Zdrowy pomysł zagrożony chorobą
Dwa lata temu Ministerstwo Zdrowia przyjęło strategię „E-zdrowie”, w ramach której realizowany jest m.in. projekt „Elektroniczna platforma gromadzenia, analizy i udostępniania zasobów cyfrowych o zdarzeniach medycznych”. Zakłada ona m.in. uruchomienie internetowego konta pacjenta (IKP) oraz wprowadzenie e-recepty. IKP przypomina konto bankowe, ale dotyczy historii choroby. Zgodnie z przepisami dostęp do konta może mieć wyłącznie pacjent, a za jego zgodą także lekarz, który go leczy. Konto umożliwia komunikację z lekarzem za pośrednictwem wiadomości wysyłanych wewnątrz systemu, ponadto ma opcję przypominania za pomocą wiadomości SMS lub e-mail o wizycie u lekarza lub o przyjęciu lekarstwa.
Z kolei elektroniczna recepta – w myśl przepisów – pozwala na wypisanie leku w formie elektronicznej. Lekarz wybiera w systemie lek oraz dawkowanie, a farmaceuta taką receptę realizuje. W efekcie pacjent kupuje leki bez papieru, a dodatkowo może sam zobaczyć w systemie historię farmakoterapii. Korzyścią jest minimalizacja wypisania niewłaściwych leków oraz dostęp do informacji zdrowotnych o pacjencie (m.in. do danych o lekach, które przyjmuje). Do tej pory prowadzone są jedynie pilotażowe programy w niektórych regionach. Zgodnie z harmonogramem oba projekty powinny wejść w życie w całym kraju we wrześniu 2014 roku.