O skierowaniu takiego wniosku do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Żoliborza poinformowała w piątek PAP rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Monika Lewandowska. Dodała, że Prokuratura Rejonowa Warszawa-Żoliborz wnosi też w swym wniosku by sąd zasądził od Anny S. tysiąc zł na cel społeczny.

Reklama

Gdy w początkach grudnia br. S. usłyszała formalny zarzut, przyznała się i wyraziła ubolewanie z powodu swego czynu. Zarazem odmówiła składania wyjaśnień i wniosła o warunkowe umorzenie śledztwa. Ona nie była wcześniej karana; był to jej jedyny wybryk, wobec czego prokuratura uznała, że wniosek o warunkowe umorzenie sprawy jest zasadny - dodała Lewandowska.

W październiku 2010 r. S. zatrzymali policjanci z drogówki, bo rozmawiała podczas jazdy przez telefon komórkowy. Miała wtedy użyć wobec funkcjonariuszy wulgarnych słów. Według Radia ZET, S. miała powiedzieć: Jestem posłem, możecie mnie w d... pocałować. Miała też wymachiwać legitymacją poselską i odgrażać się, że zwolni policjantów z pracy. Anna S. twierdziła, że to policjanci byli agresywni, a nie ona.

Immunitet chroniący posłankę przed postawieniem zarzutów wygasł, bo jesienią br. nie została ona wybrana do Sejmu nowej kadencji. Dzięki temu prokuratura mogła postawić jej zarzut.

Za znieważenie funkcjonariusza publicznego podczas lub w związku z wykonywaniem przez niego obowiązków służbowych grozi grzywna, ograniczenie wolności lub do roku więzienia.

45-letnia S. ukończyła Wyższą Szkołę Handlu i Prawa w Warszawie. Od 1996 do 2000 r. działała w Lidze Republikańskiej. Była radną sejmiku samorządowego woj. mazowieckiego. W wyborach z 2007 r. została wybrana na posła z listy PiS, otrzymując w okręgu podwarszawskim 9264 głosy. W 2004 i 2009 r. bez powodzenia kandydowała do Parlamentu Europejskiego.