Po tym oświadczeniu prokurator Przybył wyprosił dziennikarzy, by jak mówił, dać mu odetchnąć. Potem przedstawiciele mediów mieli zadawać pytania. Gdy dziennikarze byli na korytarzu w sali padł strzał.
http://www.youtube.com/watch?v=dcHwTsXq_8o
Z relacji przedstawicieli mediów, którzy byli na miejscu wynika, że gdy opuścili salę, usłyszeli huk. Początkowo myśleli, że upadła jedna z kamer. Ci, którzy byli najbliżej, wbiegli do środka. Zobaczyłem, że za biurkiem leży prokurator, myślałem, że zemdlał. Kiedy podszedłem, zobaczyłem, że ma zakrwawioną głowę, chwilę później zauważyłem broń. Próbowałem mu pomóc i prosiłem o pomoc operatorów kamer, ale oni tylko filmowali- powiedział PAP Łukasz Cieśla z "Głosu Wielkopolskiego".
Prokurator przeżył, ale jest ranny.
>>>Lekarze ujawnili stan zdrowia rannego prokuratora
Wcześniej mówił, że prokuratura wojskowa w Poznaniu miała podstawy prawne, by żądać od operatorów telekomunikacyjnych danych personalnych, danych połączeń i treści esemesów. Nie było żadnych nieprawidłowości w śledztwie prokuratury wojskowej o przeciek do mediów ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej - podkreślił płk Mikołaj Przybył zanim strzelił do siebie po konferencji prasowej w Poznaniu.
Prokurator w 15 min. oświadczeniu podkreślił, że dziennikarze, piszący o tym, że prokuratura wojskowa złamała prawo, zostali zmanipulowani. Dodał również, że manipulacja dziennikarzami wynikała z faktu, że prokuratura prowadzi bardzo poważne śledztwa związane z przestępczością zorganizowaną w Wojsku Polskim.
W poniedziałek po południu Prokurator Generalny Andrzej Seremet miał ogłosić swe decyzje w sprawie prokuratorów wojskowych z Poznania, którzy według mediów bez koniecznej decyzji sądu chcieli, aby teleoperatorzy ujawnili im esemesy m.in. dziennikarzy.
>>>Oświadczenie płk Mikołaja Przybyła z Naczelnej Prokuratury Wojskowej
Prokurator Generalny miał zapoznać się z wynikami kontroli działań poznańskiej prokuratury wojskowej w śledztwie o przeciek do mediów informacji ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej. Prokuratura ta sześć razy złamała prawo, żądając by operatorzy sieci komórkowych ujawnili jej treść esemesów dziennikarzy oraz prokuratorów - podała "Gazeta Wyborcza". Operatorzy tych danych nie udostępnili, bo tajemnicę korespondencji można uchylić tylko za zgodą sądu, której w tej sprawie nie było.