Zdarza mi się, że kiedy idę z dziećmi na spacer albo do sklepu, słyszę że się "puściłam z tym i tym", że powinnam wracać do Nigerii. Kiedyś motorniczy w tramwaju powiedział mi, że nie chciałbym mieć córki, która się puściła. Kiedy mój mąż żył, został zaatakowany, najpierw słownie, a potem zaczęli go bić. Policja przyjechała bardzo późno, a nam pomogli dwunastolatkowie - powiedziała Monika Pacak-Itoya w audycji "Sterniczki".

Reklama

Nie jest to systematyczna akcja, nie każdy ma takie dziwne odzywki, ale to się zdarza - dodaje.

Z przypadkami rasizmu stykają się także jej dzieci.

Mój syn wczoraj usłyszał od starszej pani, że jest czarny. To było powiedziane takim tonem, jakby to było przestępstwo. Mój syn nie zrozumiał o co tej pani chodzi i odpowiedział, że przecież się umył. On jest mały, więc nie zrozumiał. Starsza córka rozumie, ale nie reaguje, boi się odpowiedzieć - wyznała wdowa po zabitym Nigeryjczyku.

Opisała też sytuację, w której wracając ze szkoły została zaatakowana słownie przez dzieci, które zaczęły krzyczećUwaga, Murzyny idą! i Uwaga, bo was zjedzą!. Monika Pacak-Itoya oceniła, że oni skądś to musieli wziąć, pewnie nasłuchali się od rodziców.