ABW skupiło się na dwóch osobach: Janie P. ps. Tygrys i C., byłym oficerze SB, obecnie współwłaścicielu supermarketów. Wersja jest taka: Tygrys dysponował kasą, która miała być wytransferowana, i w tym celu założono firmę Amber Gold. Pomysł okazał się dobry i powstało coś większego, niż planowano. To jest teraz weryfikowane - mówi osoba znająca ustalenia śledztwa.
Jan P. pseudonim Tygrys to legenda Trójmiasta - dodaje "Wprost".
Dorobił się na kopaniu bursztynu. Najbardziej obfite złoża to był "rejon wyspy", na gdańskich Stogach. To były jego pierwsze pieniądze - mówi były oficer CBŚ.
Większość osób przepytanych przez dziennikarzy twierdzi, że takiej działalności w PRL i na początku lat 90. nie można było prowadzić bez związków i kontroli ze strony służb specjalnych.
"Wprost" przypomina, że Tygrys ma zadziwiającą umiejętność unikania odpowiedzialności. Jego procesy ciągnęły się latami.
W ostatnich latach spoważniał. Inwestuje w ziemię, nieruchomości, już tak często nie wdaje się w publiczne awantury, z których był znany w Trójmieście - czytamy na łamach tygodnika.
"Wprost" pisze, że Tygrys jest znajomym biznesmena Mariusa O., którego ABW już wcześniej wymieniała jako osobę mogącą mieć związki z interesami założycieli Amber Gold.
Zdaniem dziennikarzy pojawienie się w sprawie wątku Tygrysa sprawia kłopot funkcjonariuszom ABW.
Tygrys, który karierę zaczynał w głębokim PRL, to człowiek zamierzchłych czasów dla obecnych funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Przed nimi żmudna praca przekopania się przez kilkaset tomów akt, spraw, w których pojawiają się wytypowane przez nich postacie. I to akt od lat 70. aż po czasy współczesne - czytamy we "Wprost".