Informacja nie jest zaskoczeniem dla branży, bo Mikosz od początku miał mocną pozycję w środowisku, choć nie zaklasyfikowano go na krótką listę. Do konkursu miał się dostać z polecenia Ministerstwa Skarbu, po tym jak żaden z obecnych kandydatów przesłuchiwanych w poniedziałek nie okazał się wystarczająco dobry.

Reklama

Mikosz był już wcześniej związany ze spółką - przez 18 miesięcy, w latach 2009-2010. Z firmą się rozstał, bo nie mógł dojść do porozumienia w sprawie strategii rozwoju spółki z resortem skarbu, który jest właścicielem części papierów przewoźnika. Teraz Mikosz jest doradcą prezesa Societe Generale.

Ilu kandydatów zostało zaproszonych do kolejnego etapu, nie wiadomo. Na krótkiej liście było pięć osób: Andrzej Wysoki, także wcześniej związany z PLL LOT, Paweł Dąbkowski z Lot Air, Witold Jesionowski z Bomi, Wojciech Tomikowski z Letus Capital i Bertrand LeGuern z Petrolinvestu.

Decyzja o dopisaniu Mikosza na krótką listę spowodowała rozłam w radzie nadzorczej PLL LOT. Jak podał forsal.pl cześć jej członków chce się teraz podać do dymisji. Kiedy dziennik.pl skontaktował się z Andrzejem Rymutem, członkiem rady LOT z prośbą o komentarz w tej sprawie, ten rzucił słuchawką.

Przed nowym prezesem narodowego przewoźnika trudne zadanie. Będzie musiał przeprowadzić gruntowną restrukturyzację firmy, w tym wdrożyć program zwolnień (nieoficjalnie mówi się nawet o około 600 osobach spośród 2,3 tys.) oraz zrezygnować z nierentownych połączeń.

Przedstawiciele rządu liczą, że LOT uda się uratować. Przed Bożym Narodzeniem pożyczyli LOT-owi 400 mln zł.