To rekordowa kara za błąd lekarza, choć sąd i tak uwzględnił apelację szpitala. Bliscy domagali się 320 tys. zł.
Chodzi o wydarzenie jeszcze z 2009 roku, kiedy 63-letni mężczyzna trafił do szpitala w Iłży, koło Radomia. Miał przejść mało skomplikowaną operację usunięcia kamieni z woreczka żółciowego.
Po zabiegu jego stan pogorszył się na tyle, że ponownie musiał trafić na stół operacyjny. Okazało się, że wcześniej uszkodzono mu jelito cienkie. Po drugiej operacji jego stan był tak zły, że trafił na oddział intensywnej terapii. Rana pękła, a pacjent po raz trzeci poszedł pod nóż.
Brzuch nadal puchł mu jak balon, był jak u kobiety w dziewiątym miesiącu ciąży. Pielęgniarki ciągle wymieniały pościel, bo całe łóżko było zakrwawione - wspomina rodzina. Ordynator przekonywał wówczas, że teraz to należy się już tylko modlić.
Pacjent - na prośby rodziny - ostatecznie został przewieziony do szpitala wojewódzkiego w Kielcach. Tam uratowano mu życie, ale do pełnej sprawności już nie powrócił. Nie może m.in. jeździć samochodem.
Komentarze (10)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeJeżeli ja coś w pracy spieprzę, to pracodawca mnie obciąża kosztami wytworzenia bubla, dlaczego więc lekarze (i nie tylko) osobiście nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swe błędy, tylko za ich niefrasobliwość czy nieodpowiedzialność są obciążeni wszyscy "składkowicze", na których późniejsze ewentualne leczenie nie ma już pieniążków bo przecież wypłacono wielkie odszkodowania. Czy nie czas już najwyższy aby trochę się przyjrzeć pracy tych lekarzy i trochę zobowiązać do dokładniejszej pracy?.
uważam, że przyczyna leży w polskim systemie edukacji: studentom medycyny każe się wkuwać na pamięć całe sterty wszelkich książek, skryptów, kompendiów, wymaga się niepotrzebnych szczegółów których później siłą rzeczy się nie pamiętają, a bardzo mało czasu poświęca się na nauczanie praktyczne. W programie studiów jest przewidziany czas na np. filozofię, historię medycyny czy socjologię, ale porządnych zajęć z USG czy EKG nie przewidziano. I tu jest pies pogrzebany.
Z kazdego badania krwi, USG, trzba sie TLUMACZYC !
A ten pacjent mogl miec, OPROCZ PRZEBITEGO JELITA, rowniez niska krzepliwosc PO zabiegu- KRWOTOK,
pewnie nikt nie badal,
zwlakali tez z usg - TO NORMA w POLSKICH SZPITALACH,
brak laboratorium calodobowego, malo lekarzy dyzurnych - CZASEM OPERUJA na CITO i NIKOGO NIE MA NA ODDZIALE - gdzie dzieja sie czasem straszne rzeczy.
CZARNA ROZPACZ !
BEDZIE GORZEJ !
PO i SWITA maja SWOJE SZPITALE, LEKARZY, WLADZAE STAC NA PRYWARTNE PLACOWKI !
CO ICH OBCHODZI RESZTA ?
NIGDY JESZCZE OBYWATELE nie byli tak TRAKTOWANI< jak za rzadow PO !!
To DRAMAT malych szpitali , lekarze wykonuja rzadko rozne zabiegi, nie maja doswiadczenia, NIE MAJA SWOJEGO " MISTRZA" , ktory patrzylby im na rece, szkolil!
PRZYMUSOWE SZKOLENIA, SZKOLENIA i JESZCZE RAZ SZKOLENIA, zwlaszcza - WSZYSTKICH lekarzy ZABIEGOWYCH ( ginekologia, chirurgia, laryngologia, okulistyka, ortopedia, kardiochirurgia, etc., ) a takze - WYKONUJACYCH INWAZYJNE BADANIA -gastroskopie, kolonoskopie, bronchoskopie,,etc.