Firmy podbierające sobie nawzajem śmieci, nielegalne sortownie i wysypiska, podmienianie kategorii odpadów - szara strefa śmieciowa ma się dobrze. Gminy sobie nie radzą, a rząd nie ma kontroli nad systemem, który sam stworzył.
Głównym argumentem rządu przy wdrażaniu nowego systemu gospodarki odpadami było to, że dzięki niemu z lasów znikną dzikie wysypiska. Teraz ludziom nie opłaca się już pozbywać śmieci w pokątny sposób, bo i tak za wywóz muszą co miesiąc płacić gminie. Problem w tym, że nowy system też sprzyja nieuczciwym praktykom. Z tą różnicą, że zyskuje na tym nie Kowalski, lecz nieuczciwe firmy, które dążą do maksymalizacji zysku.
Sposobów jest wiele. Coraz częściej dochodzi np. do tego, że jedna firma odpadowa podbiera śmieci innej. Ekipy sprzątające, kiedy już zbiorą śmieci z własnego sektora, urządzają wypady do innych gmin obsługiwanych przez inną firmę. Ta góra śmieci znajduje potem odzwierciedlenie w fakturze wystawionej gminie, którą firma zgodnie z umową obsługuje. Do takiej sytuacji miało dojść m.in. w Bydgoszczy. - Do urzędu docierają sygnały od firm działających na podstawie zawartej z miastem umowy o odbieraniu odpadów przez inne firmy - mówi nam Marta Stachowiak z Urzędu Miasta Bydgoszczy. Dodaje, że każda taka informacja jest sprawdzana przez pracowników urzędu i straż miejską. Samo miasto rozlicza się z firmami w zależności od ilości odebranych odpadów komunalnych w danym sektorze.
Choć montowanie nadajników GPS w śmieciarkach powinno być standardem, nie wszystkie firmy je stosują. A to dzięki takim urządzeniom gminni urzędnicy mogą prześledzić trasę pojazdu i zweryfikować, czy zebrane śmieci na pewno należą do gminy. Już w sierpniu, miesiąc po zapoczątkowaniu rewolucji śmieciowej, takich wątpliwości nabrali urzędnicy z Radzynia Podlaskiego, gdy po kontroli w jednej z firm stwierdzili, że nie wszystkie pojazdy są wyposażone w nadajniki.
Reklama
Innego rodzaju proceder wykryli w połowie października strażnicy miejscy ze Swarzędza. Podczas rutynowego patrolu natrafili na nielegalną sortownię odpadów i wysypisko. Na terenie jednego z gospodarstw rolnych znajdowała się ogromna ilość posegregowanych odpadów i kontenery pełne odpadów czekających na segregację. Na kontenerach widniało logo jednej z firm zajmujących się legalnie zbieraniem i przetwarzaniem odpadów na terenie powiatu poznańskiego. W ten sposób firma mogła oszczędzać na utylizacji śmieci. Sprawą zajmie się wojewódzki inspektorat ochrony środowiska.
Reklama
O śmieciowych patologiach mówią sami przedstawiciele branży odpadowej. Dariusz Matlak, prezes zarządu Polskiej Izby Gospodarki Odpadami, opowiada o kwitnącym procederze podmieniania klasyfikacji frakcji śmieciowych. Dokonują tego firmy poprzez nadawanie odpadkom innych kodów. Dzieje się tak, ponieważ opłaty marszałkowskie za składowanie na wysypiskach śmieci zmieszanych są wyższe od tych po procesie segregacji. - Często odpady sortuje się na lipę, po to, by stwierdzić, że choć są to odpady zmieszane, to powstały w ramach procesu sortowania. Wówczas stawki są niższe - tłumaczy Matlak. Najtańsza w składowaniu jest frakcja mineralna (kamienie, piaski, żużel itp.), którą można wykorzystywać np. do umacniania skarp na składowiskach. - Za nią nie płaci się opłat marszałkowskich. Proceder polega na tym, że w różnych żwirowiskach składuje się coś, co niby jest frakcją mineralną, a na dobrą sprawę to normalne, zmieszane śmieci - mówi Dariusz Matlak. Generalnie – nikt tego nie kontroluje.
Zapytaliśmy Ministerstwo Środowiska, czy zdaje sobie sprawę z nielegalnych działań firm i czy wie o nałożonych na nie karach za nieprawidłowości oraz o formach rozliczania się z gminami. - Przepisy ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminie nie regulują kwestii, o których pan wspomina. Kwestie przygotowania odpowiedniej dokumentacji przetargów znajdują się w kompetencjach gmin. Zaproponowane w nich rozwiązania muszą być zgodne z prawem zamówień publicznych czy zasadami rachunkowości, a przepisy dotyczące odpadów nie odnoszą się do szczegółów rozliczeń - odpowiedziała nam Joanna Józefiak z MŚ.
Resort środowiska już kilka miesięcy temu mówił, że nowelizacja przepisów może być konieczna. - Pracujemy nad doprecyzowaniem niektórych przepisów. Mamy nadzieję, że rządowy projekt nowelizacji trafi do parlamentu na wiosnę 2014 r. - mówi Monika Kita z MŚ. Nie wiadomo jednak, czy i w jakim zakresie nowelizacja będzie dotyczyć śmieciowej szarej strefy.