W administracji samorządowej z roku na rok wzrasta zatrudnienie. Moda na zwalnianie była tylko w 2011 r. Wtedy liczba pracowników spadła o blisko 6 tys. Szybko jednak polityka kadrowa wróciła na zwykłe tory. Ten rok zapowiada się podobnie. Z kolei w administracji rządowej w ostatnich trzech latach zatrudnienie spadło o 2,4 tys. Cięcia miały objąć kilkanaście tysięcy etatów.
Z sondy DGP przeprowadzonej w urzędach samorządowych i administracji rządowej wynika, że te pierwsze są w lepszej sytuacji pod względem możliwości tworzenia nowych etatów czy podwyższania wynagrodzeń. Średnia płaca wynosi w nich 4 tys. zł, czyli blisko o 800 zł mniej niż w służbie cywilnej.
W administracji rządowej płace zamrożone są od 2009 r., ale udaje się za to zdobywać pieniądze na nowe etaty.

Doceniają pracowników

Reklama
Podwyżki w samorządach są często nawet dwu- lub trzykrotnie wyższe od prognozowanej inflacji. Na przykład w Ciechanowie pensje wzrosły w tym roku o 3 proc. Burmistrz miasta Kolno w ubiegłym roku przyznał podwyżki od 6 do 8 proc., a w tym – 5 proc. We Wrześni w tym roku na podwyżki dla pracowników samorządowych przeznaczono 2,9 proc., a w kolejnym będzie to 4,7 proc. W Gorzowie Śląskim w tym roku pensje wzrosły o 1,5 proc., a w 2015 r. mają być wyższe o 3 proc. Również Urząd Miasta Bydgoszczy w tym roku postanowił na pensje urzędników przeznaczyć średnio około 285 zł więcej. Automatycznie fundusz wynagrodzeń wzrósł o 2,6 mln zł i wynosi 64,4 mln zł. Urząd Gminy Kaliska planuje w przyszłym roku podwyżki o 3 proc. Z kolei w tym roku średnio o 200 zł wzrosły pensje w Urzędzie Miasta Kielce. W efekcie budżet na wynagrodzenia urósł z 25,5 mln zł do 26,8 mln zł.
Urząd Gminy w Stargardzie Szczecińskim w ubiegłym roku przyznał 4 proc. podwyżki, a najmniej zarabiającym 5 proc. W tym roku wzrost wyniósł również 4 proc.

Rosną etaty

Samorządy mają pieniądze nie tylko na podwyżki, ale i na dodatkowe etaty. Na przykład Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego w 2008 r. posiadał ich 718 (średnie wynagrodzenie – 3,5 tys. zł ), w 2013 r. etatów było już 952 (średnie wynagrodzenie to 3,7 tys. zł), a w tym roku liczba pracowników przekroczyła już tysiąc osób ze średnią płacą 3,8 tys. zł. Z kolei Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego w 2008 r. zatrudniał 610 pracowników (średnie wynagrodzenie 3,8 tys. zł), w 2013 r. – 893 (4,1 tys. zł), a obecnie 905 (4,2 tys. zł).
Konieczność zwiększenia zatrudnienia wynika z nowych zadań związanych z opracowywaniem, opiniowaniem i konsultacjami wynikającymi z wdrażania nowej perspektywy finansowej 2014–2020 – wyjaśnia Daniel Kozik z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego.
Wzrost zatrudnienia odnotowuje również Urząd Miasta Kielce. Tam w 2008 r. pracowało 549 osób. W tym już 570.
Spowodowane jest to wejściem w życie nowych przepisów, np. nowelizacją ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz o odpadach, nakładających wdrożenie i realizację systemu gospodarowania odpadami komunalnymi – wyjaśnia Anna Ciulęba, rzecznik prasowy prezydenta Kielc.

Chęć zatrudniania

Sytuacja nieco inaczej wygląda w administracji rządowej. Niemniej jednak są urzędy, które w dalszym ciągu zwiększają zatrudnienie. Na przykład w Ministerstwie Środowiska w 2008 r. było 391 etatów, w 2013 r. – 452, a w 2014 r. – 466. Małgorzata Czeszejko-Sochacka z ministerstwa tłumaczy, że to efekt zmian organizacyjnych, wynikających z włączenia jednostki nadzorowanej do resortu.
Również wzrost zatrudnienia w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim tłumaczony jest zmianami organizacyjnymi. Tam w samym korpusie służby cywilnej w 2008 r. było 577 etatów, a w tym 735.
W samorządach nikt nie kontroluje zasadności tworzenia nowych etatów, więc te wyrastają jak grzyby po deszczu, a i przy wyborach pieniądze na podwyżki są wyższe. Te dane pokazują też, że w kancelarii premiera nie ma już takiego parcia na ograniczenia wzrostu zatrudnienia. Szefowie urzędów to wyczuwają, dlatego pod byle pretekstem zatrudniają nowych pracowników – podsumowuje dane dr Stefan Płażek, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.