Tylko taka kara jest karą zasłużoną. (...) Oskarżony musi sobie wreszcie uświadomić, że popełnianie przestępstw nie popłaca i takie zachowanie musi spotkać się z adekwatną reakcja prawnokarną - uzasadniała wyrok sędzia Agnieszka Komorowicz. Jak dodała, stopień winy M. jest znaczny, zaś nie bez znaczenia pozostaje fakt, że oskarżony był do swego zachowania przygotowany, działał z premedytacją, w obecności mediów i jego czyn nie był spontaniczny.

Reklama

Oskarżony na żadnym etapie postępowania nie wykazał, że zrozumiał naganność tego co zrobił, nie miał żadnej refleksji - wskazała sędzia.

PAP / Marcin Obara

Przewodniczący składu sędziowskiego sędzia Piotr Kluz przyznał, że sąd jest w stanie zrozumieć niezadowolenie społeczne wynikające z przeciągających się procesów, ale dodał, że epatowanie przemocą jest jednak niedopuszczalne, naganne i nie służy ochronie prawa. - Nie jest drogą do domagania się ochrony praw takie zachowanie, które jednocześnie te prawa łamie - podkreślił.

Naruszenie nietykalności, znieważenie tortem

W październiku zeszłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli uznał M. za winnego naruszenia nietykalności cielesnej sędzi Anny Wielgolewskiej z Sądu Okręgowego w Warszawie, którą M. trafił tortem w tył głowy. Według sądu było to nie tylko naruszenie nietykalności, ale też znieważenie sędziego podczas i w związku ze sprawowaniem urzędu, a także znieważenie konstytucyjnego organu RP. Od wyroku odwołała się zarówno prokuratura, według której kara była zbyt łagodna, jak i obrona, która wnioskowała o uniewinnienie wskazując na - jej zdaniem - brak dowodów winy.

PAP / Marcin Obara
PAP / Marcin Obara

Proces dotyczył posiedzenia sądu z czerwca 2013 r. W Sądzie Okręgowym przesłuchiwano wówczas dwoje psychiatrów, którzy uznali, że zdrowie byłego szefa MSW z lat PRL Czesława Kiszczaka (zmarł w listopadzie 2015 roku - przyp. red.) nie pozwala na sądzenie go po raz piąty za przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników kopalni "Wujek" w 1981 r.

Gdy sędzia Wielgolewska ogłosiła, że przesłuchanie biegłych odbędzie się przy drzwiach zamkniętych, obecna w sali jako publiczność grupa osób z Adamem Słomką na czele zaprotestowała, głośno wyrażając niepochlebne dla sądu opinie. Wtedy sędzia ogłosiła przerwę w posiedzeniu. Gdy wychodziła z sali, M. rzucił w nią tortem z bitą śmietaną. Sędzia została trafiona w tył głowy. Potem posiedzenie dokończono niejawnie. W końcu sędzia zawiesiła proces Kiszczaka z powodu jego złego stanu zdrowia. Jeszcze w 2013 r. SA prawomocnie utrzymał tę decyzję SO.

PAP / Marcin Obara
PAP / Marcin Obara

Kilka dni później M. usłyszał zarzuty naruszenia nietykalności oraz znieważenia funkcjonariusza publicznego w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych. Atak na sędzię stanowczo potępiła Krajowa Rada Sądownictwa. Kierownictwo sądu okręgowego wyraziło wówczas "głębokie poruszenie" incydentem.

Dodatkowe dwa tygodnie aresztu

Pół roku temu sąd rejonowy, skazując M. na dwa miesiące więzienia, uznał, że nie było wątpliwości, iż to on rzucił tortem w sędzię. Wskazał, że jego czyn miał na celu "poniżenie sędziego". Te ustalenia w środę potwierdził SO. Wskazał, że celem oskarżonego było "poniżenie, ośmieszenie i okazanie pogardy" konstytucyjnemu organowi państwa.

M. nie był w środę obecny na ogłoszeniu wyroku. Przed sądem rejonowym M. nie doczekał końca uzasadnienia orzeczenia i demonstracyjnie wyszedł z sali, obrażając sędzię wulgarnymi słowami - za co został ukarany dodatkowymi 14 dniami aresztu, wyegzekwowanymi natychmiast po tamtym zdarzeniu. Z kolei we wrześniu zeszłego roku sąd rejonowy ukarał M. karą pieniężną za zakłócanie rozprawy ws. rzucenia tortem.

Reklama
PAP / Marcin Obara

W innej ze spraw katowicki sąd wymierzył M. karę 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu w związku z "próbą zmuszenia funkcjonariuszy do zaniechania czynności". - Nie informujecie, że chodziło o pomnik rosyjskich okupantów i walkę z pozostałościami komunizmu - przerywał przed tygodniem sądowi Słomka, zanim został usunięty z sali.

Środowemu ogłoszeniu wyroku towarzyszyły środki bezpieczeństwa, osoby wchodzące na salę - głównie dziennikarze - były kontrolowane. Zwolennicy M. zgromadzeni pod salą skandowali hasła, m.in.: "Precz z komuną".

PAP / Marcin Obara
PAP / Marcin Obara