Oficjalnym powodem cofnięcia sędzi z delegacji z sądu okręgowego jest sposób, w jaki przewodniczyła w głośnej sprawie prawniczki Izabelli Ch., która w 2013 roku w centrum Warszawy pod wpływem alkoholu wjechała mercedesem do przejścia podziemnego. "Gazeta Wyborcza" dopatruje się tu jednak innych przyczyn i jak pisze, ministerstwo sprawiedliwości nie występowało o akta sprawy Izabelli Ch. Nie wiadomo więc, skąd Zbigniew Ziobro czerpał wiedzę na temat postępowania sędzi Koski-Janusz w tej jednorazowej sprawie. Na pewno o wiele lepiej znał przebieg procesu cywilnego, który obecny minister wytoczył byłemu szefowi PZU Jaromirowi Netzlowi. Wtedy za spóźnienie na jedną z rozpraw Justyna Koska-Janusz nałożyła grzywnę na Zbigniewa Ziobrę. 2 tysiące złotych.

Reklama

Decyzja w tej sprawie była kontrolowana przez sąd odwoławczy - wyjaśnia sędzia, pytana przez "Gazetę Wyborczą" o to, czy nie wykazała się zbytnią surowością. - To, że strony się spóźniają, nie oznacza, że jest na to przyzwolenie - dodaje.

Podkreślam, że niezależnie od tego, czyja sprawa wpływa do sądu, te osoby są równo traktowane - przekonuje Justyna Koska-Janusz. W reakcji na stanowisko resortu sprawiedliwości, który stwierdził, że sędzia prowadziła sprawę Izabelli Ch. "nieudolnie" i "z pobłażliwością wobec oskarżonej", Koska-Janusz odpowiada:

Oświadczenie ministerstwa, które dyskredytuje mnie i podważa moje kompetencje, jest oświadczeniem, co do którego można rozważył podjęcie środków prawnych, żeby przeciwdziałać skutkom tych wypowiedzi.

Jak dodaje, za wcześnie jeszcze, by mówić, jakie to mogłyby być środki.

Reklama