– Chcę poinformować Polaków, że po raz ostatni w dniu dzisiejszym ze strony jakiegokolwiek urzędnika Ministerstwa Obrony Narodowej padło słowo „generał” przy nazwisku pana Jaruzelskiego – zapowiedział w 35. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego minister Antoni Macierewicz. – Podejmujemy kroki prawne mające na celu odebranie stopni wojskowych zarówno panu Jaruzelskiemu, jak i panu Kiszczakowi. Zbrodniarze odpowiedzialni za działanie zbrojne przeciwko własnemu narodowi nie zasłużyli na to, by nosić te stopnie wojskowe – wyjaśniał polityk.
Z prawnego punktu widzenia nie będzie to jednak proste. Jak wynika z danych departamentu kadr Ministerstwa Obrony Narodowej dotyczących żołnierzy zawodowych w służbie czynnej, „nie zanotowano dotychczas żadnego przypadku degradacji oficera w stopniu generała”. Zgodnie z obowiązującym kodeksem karnym degradacja to środek karny stosowany wobec żołnierzy. Artykuł 327 k.k. przewiduje, że „degradacja obejmuje utratę posiadanego stopnia wojskowego i powrót do stopnia szeregowego”, a „sąd może orzec degradację w razie skazania za przestępstwo umyślne, jeżeli rodzaj czynu, sposób i okoliczności jego popełnienia pozwalają przyjąć, że sprawca utracił właściwości wymagane do posiadania stopnia wojskowego, a zwłaszcza w wypadku działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej”.
W przypadku potencjalnej degradacji generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego warto zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, ustawodawca tworząc ten przepis, punkt ciężkości kładł na korupcję. Po drugie, o degradacji decyduje sąd. Tak więc nawet jeśli podwładni ministra Macierewicza przygotują odpowiednie wnioski, to i tak wszystko będzie leżeć w gestii sądu, który niekoniecznie musi podzielić racje wnioskodawców. Zapewne oznacza to też – być może długi – proces.
– O takiej degradacji myślało już wielu ministrów obrony i podobne analizy były przygotowywane. W obecnym stanie prawnym wydaje się ona mało prawdopodobna. Ale słuchając wypowiedzi ministra Macierewicza, odniosłem wrażenie, że będzie się to wiązać ze zmianą prawa – mówi DGP prawnik wojskowy, który prosi o niepodawanie nazwiska. Zapewne zmiana dotyczyłaby ustawy o powszechnym obowiązku obrony.
– Obecnie analizujemy różne możliwości. Myślę, że do końca tygodnia podejmiemy decyzję, czy trzeba będzie zmienić prawo, czy złożymy wnioski do sądu, bazując na obecnym stanie prawnym – zapowiada Bartłomiej Misiewicz, rzecznik prasowy MON.
W przypadku przeprowadzenia degradacji do stopnia szeregowych na pewno odczułyby to wdowy po generałach. Ich renty radykalnie by spadły. Według dziennika „Fakt”, wdowa po generale Jaruzelskim otrzymuje obecnie ok. 5 tys. zł miesięcznie, a wdowa po generale Kiszczaku nieco ponad 4 tys. zł. W przypadku zmian byłoby to zapewne ok. 2 tys. zł miesięcznie.
Degradacji nie należy mylić z obniżeniem stopnia. W pierwszym wypadku ukarany (nawet oficer) zostaje szeregowym. W drugim następuje obniżenie rangi, czyli np. pułkownik zostaje podpułkownikiem, podpułkownik majorem itd.
W ustawie lepiej opisana jest kwestia awansów żołnierzy niepozostających już w służbie czy wręcz awansów pośmiertnych. Można je przyznać „w uznaniu zasług z tytułu udziału w walkach o niepodległość państwa polskiego bądź np. uznaniu szczególnych zasług z tytułu działalności na rzecz suwerennej i demokratycznej Rzeczypospolitej Polskiej”. Jak przewiduje art. 76 ustawy „w szczególnie uzasadnionych przypadkach za zasługi (...) może nastąpić pośmiertne mianowanie na wyższy stopień wojskowy. Mianowanie to może nastąpić tylko raz”. Z tego przepisu skorzystano w październiku tego roku przy pośmiertnym awansie pułkownika Ryszarda Kuklińskiego na stopień generała brygady.