Obecnie informacja o kaloryczności umieszczana jest na wszystkich artykułach spożywczych z wyjątkiem alkoholu, produktów nieprzetworzonych, przypraw, naturalnej wody czy gumy do żucia (nie obejmuje ich obowiązujące od 13 grudnia 2016 r. unijne rozporządzenie 1169/2011).

W projekcie nowelizacji znalazł się również zapis o zakazie koncentracji sklepów z napojami wyskokowymi na jednej ulicy. Oficjalny cel: uchronić centra miast od burd (to w nich jest najwięcej takich punktów). Dodatkowo samorządy miałyby mieć większy wpływ na to, w jakich godzinach otwarte są sklepy monopolowe.

Reklama
W projekcie ustawy o wychowaniu w trzeźwości pojawił się zapis nakazujący umieszczanie wartości odżywczej na etykietach wysokoprocentowych trunków. Prace nad ostatecznym kształtem dokumentu jeszcze trwają.
Taki przepis nie wyleczy uzależnionych, może jednak wesprzeć profilaktykę – uważają eksperci. Szczególnie tę kierowaną do młodych ludzi. – Może zadziałać na niektóre osoby jako część pakietu działań prewencyjnych – uważa Bohdan Woronowicz, terapeuta ds. uzależnień.
Badania potwierdzają, że po alkohol sięga coraz więcej nastolatków. Z międzynarodowej analizy ESPAD wynika, że blisko 82 proc. dziewcząt (do których mógłby trafić przekaz dotyczący liczby kalorii w alkoholu) w wieku 17 lat piło alkohol w ciągu 30 dni przed badaniem, a w ciągu ostatniego roku nawet 93 proc. W 1995 r. ten odsetek wynosił 59 proc. (w przypadku picia chociaż raz w ciągu 30 dni przed badaniem).
Woronowicz podkreśla, że sama informacja na temat tego, jak dużo kalorii ma dany napój wyskokowy, może zniechęcić poszczególne osoby do sięgania po niego, nie zapobiegnie jednak problemowi. Wiele osób, w tym także młodych, sięga po alkohol dlatego, że sobie nie radzą z trudnościami życia codziennego.
Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, wskazuje, że piwo ma większą zawartość odżywczą niż coca-cola. Jego zdaniem jest szansa, że po pojawieniu się informacji o wartości energetycznej na butelkach kobiety zaczną mniej pić.
– Jest taka nadzieja, bo dbanie o linię, szczupłą sylwetkę jest coraz bardziej powszechne – podkreśla Krzysztof Brzózka. Według niego oznaczenie na alkoholu powinno jednak pójść jeszcze dalej. – Powinien pojawić się na etykietach również skład chemiczny. Alkohol to jedyny produkt spożywczy, który go nie zawiera – dodaje.
Nie wszyscy są przekonani o skuteczności pomysłu z informacją o wartości energetycznej. Zdaniem Leszka Wiwały, prezesa Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy, znacznie ważniejsze jest uczenie konsumentów, jak liczyć standardowe drinki, czyli ile gramów alkoholu zostało wypite, oraz promowanie umiaru, a niekiedy czasowej abstynencji.
Podawanie wartości kalorycznej to niejedyna zmiana, która jest planowana. – Chcielibyśmy ograniczyć koncentrację sklepów sprzedających alkohol. Jednym z rozwiązań byłoby wprowadzenie nowych kryteriów udzielania licencji: jeżeli na danej ulicy istniałby już jeden sklep z alkoholem, powstanie kolejnej takiej placówki byłoby utrudnione – mówi Szymon Szynkowski vel Sęk (PiS), jeden z autorów projektu. A ponieważ sklepy monopolowe skoncentrowane są przede wszystkim w centrach miast i kurortach, to na te lokalizacje zmiany wywarłyby największy wpływ. Kryterium wpływałoby na przyznanie nowej lub też przedłużenie licencji.
Posłowie chcą też, by samorządy uzyskały wpływ na godziny otwarcia sklepów z alkoholem. Jak tłumaczy Szynkowski vel Sęk, celem proponowanych zmian ma być przekazanie władzom lokalnym dodatkowych narzędzi do reagowania na negatywne zjawiska zachodzące w centrach miast. Jedną z ich przyczyn jest duża liczba punktów sprzedających alkohol na stosunkowo niewielkim obszarze.
Leszek Wiwała podkreśla, że istotne będą szczegóły – czy samorząd będzie mógł decydować o godzinach funkcjonowania wszystkich sklepów, w których oferowany jest alkohol, czy ograniczenia dotkną tylko stoisk z alkoholem (czyli one będą zamknięte, a reszta sklepu będzie funkcjonowała jak dotychczas). – To rozwiązanie sprzyjać może szarej strefie. Co będzie stało na przeszkodzie, by z zamkniętego stoiska podać alkohol klientowi, a należności nie zarejestrować na kasie? – uważa przedstawiciel środowiska biznesowego. – Pytanie też, czemu dokładnie mają służyć ograniczenia w funkcjonowaniu monopolowych. Czy ograniczeniu burd w centrach miast? Jeśli tak, to proponowane rozwiązanie chyba nie jest najwłaściwsze. Lepiej sprawdziłyby się częstsze patrole straży miejskiej – podkreśla.
Samorządy nie mają nic przeciwko zwiększeniu swoich uprawnień. Na razie jednak nie chcą komentować tego, na ile korzystałyby z nowego prawa. – Czy ograniczenie jeszcze bardziej czasu funkcjonowania sklepów coś by poprawiło? Do tego potrzebne są analizy – uważa Michał Trantau, rzecznik prasowy prezydenta Białej Podlaskiej.
Krzysztof Brzózka uważa, że decyzja w sprawie funkcjonowania monopolowych powinna zapadać odgórnie i dotyczyć na przykład zakazu działania sklepów w godzinach nocnych. – Szczególnie, że w centrach największych miast namnożyło się ich mnóstwo – tłumaczy. I dodaje, że taką drogą już podążają inne kraje, jak Litwa, Łotwa, Białoruś, Estonia czy Rosja, które też chcą walczyć ze zbyt dużą dostępnością alkoholu.
Nad projektem pracują jeszcze w ramach klubu parlamentarnego posłowie PiS. – Konsultacje wewnątrzklubowe niebawem powinny się zakończyć – informuje poseł Szynkowski vel Sęk.
Alkohol zwiększa ryzyko zachorowania na raka

Szacuje się, że od 2 do 4 proc. wszystkich przypadków nowotworów spowodowanych jest przez alkohol. Regularne picie zwiększa ryzyko wystąpienia raka jamy ustnej, gardła, przełyku, krtani, wątroby i piersi – tak wynika z informacji podanych na stronie Krajowego Rejestru Nowotworów.

Na działanie alkoholu wyjątkowo podatny jest rak piersi. Wystarczy mało: kobieta, która codziennie do obiadu wypija jeden kieliszek wina, ma o 7–10 proc. większe ryzyko tej choroby niż całkowita abstynentka (dane Międzynarodowej Agencji ds. Badań nad Rakiem). Zaś wpływ trzech i więcej porcji alkoholu dziennie zwiększa ryzyko wystąpienia raka piersi o 40–50 proc. w porównaniu z kobietami, które nie piją lub robią to bardzo rzadko.

Pod wpływem alkoholu rośnie ilość estrogenu, żeńskiego hormonu płciowego. Estrogen daje sygnał komórkom gruczołu piersiowego, kiedy mają się dzielić (choć to niejedyny mechanizm wiążący ten hormon z procesem nowotworowym).

Alkohol szczególnie niebezpieczny jest dla nastolatek, które mają wyższy poziom hormonów, a także otyłych kobiet. Z badania Life After Cancer Epidemiology Study 2009 prowadzonego na grupie kobiet wyleczonych z raka piersi okazało się, że nawrót choroby najczęściej następował u tych osób, które piły nawet tylko jeden kieliszek alkoholu dziennie. Kobiety, które już są zagrożone rakiem piersi, powinny więc zrezygnować całkowicie z alkoholu. Nawet umiarkowane picie (3–6 drinków w tygodniu) może zainicjować proces nowotworowy.