Przyznanie każdemu żyjącemu powstańcowi warszawskiemu jednorazowej nagrody w wysokości 10 tys. zł – z takim formalnym wnioskiem do Rady Warszawy dwa miesiące temu zwróciła się Fundacja Pamięci o Bohaterach Powstania Warszawskiego. Wtedy inicjatywa była przez urzędników chwalona. Szczególnie że koszty takiego przedsięwzięcia szacowane są tylko na 7 mln zł. To jedynie 0,04 proc. tegorocznych wydatków miasta (opiewających na kwotę prawie 17,7 mld zł).

Radni się dystansują

Mimo że to pomysł pozbawiony jakichkolwiek kontrowersji, wokół sprawy zrobiło się dziwnie cicho. Dlatego przedstawiciele fundacji właśnie przypomnieli władzom Warszawy o apelu. – Miasto dysponuje ogromnym budżetem i ma moralne zobowiązania wobec swoich bohaterów, nie można „optymalizować” spraw powstańczych. Odkładanie tego tematu w czasie jest małoduszne, ci ludzie mają po 90 lat i odchodzą każdego dnia – argumentuje Rafał Szczepański z fundacji. – Warszawa od razu nie nadrobi wszystkich zaległości i na przykład nie utworzy 24-godzinnego domu opieki dla powstańców. Jednorazowa nagroda byłaby prosta do przeprowadzenia i zapewni niezbędną dziś opiekę – dodaje.
Reklama
Co zrobią władze Warszawy? Na razie, swoim zwyczajem, się dystansują. – Taką decyzję musieliby podjąć radni. Jeśli rada przegłosuje stosowną uchwałę, oczywiste jest, że odpowiednia kwota zostanie zaplanowana w budżecie z przeznaczeniem na wypłaty dla powstańców – słyszymy mało zaskakujące stwierdzenia w ratuszu.
Szansa na przyjęcie odpowiedniej uchwały już zresztą była. Pod koniec ubiegłego roku na sesji budżetowej rady miasta wszyscy radni otrzymali od fundacji informację na temat koncepcji powstańczych nagród specjalnych. Temat podjęli radni PiS, którzy zgłosili poprawkę zakładającą niezwłoczne wypłaty dla powstańców. Ale ta inicjatywa została przekreślona przez Platformę Obywatelską, mającą w radzie większość.

Niewygodny temat

Jak słyszymy, od tej pory sprawa nagród stała się bardzo niewygodnym tematem. – Platformie trudno jest zanegować ideę. Ale odkąd PiS wykazał się politycznym refleksem i wsparł tę społeczną inicjatywę, radni PO nabrali do sprawy dystansu – twierdzi jeden z naszych rozmówców zbliżony do stołecznego ratusza.
Sugeruje też, że sprawie nie służy fakt, że szeroko pojęte środowiska powstańcze często światopoglądowo zbliżone są do PiS. – A to dla Platformy wystarczający argument, by nie popierać inicjatyw, które w jakikolwiek sposób dałoby się przypisać politycznym konkurentom, zwłaszcza w roku wyborczym – dodaje nasze źródło.
Przewodnicząca rady Ewa Malinowska-Grupińska (PO) odrzuca te zarzuty. – Tę sprawę trzeba bardzo dobrze przygotować. PiS próbuje wokół tematu robić akcję polityczną – przekonuje. Co w takim razie planują zrobić władze miasta? Swoim zwyczajem, w praktyce nic. – Mamy różne inicjatywy i pomysły dotyczące wsparcia powstańców, one są w tej chwili rozważane. Jestem przekonana, że na sesji rady w marcu podejmiemy odpowiednią decyzję – zapowiada Ewa Malinowska-Grupińska. Konkrety? Brak.
Jak dodaje, osobiście nie jest przekonana, czy jednorazowa nagroda dla powstańców to najlepsze rozwiązanie. – Może raczej powinno to mieć charakter systemowy, tzn. nie na zasadzie nagrody, ale czegoś w rodzaju stypendium. Myślę, że dla osoby starszej świadomość, że wsparcie będzie miało charakter stały, a nie jednorazowy, zwiększy poczucie bezpieczeństwa i komfortu – przekonuje nasza rozmówczyni. Szczegóły? Niestety nie ma.

Pomoc od zaraz

Problem w tym, że sami powstańcy uważają takie rozważania za absurdalne. W rozmowie z DGP dr Halina Jędrzejewska, wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich (ZPW), przypomina, że średnia wieku wciąż żyjących kombatantów (przynajmniej 600–700 przynależących do ZPW, ogólna liczba szacowana jest na 2–3 tys.) to ponad 90 lat. – Rozmyślanie o programach rozpisanych na lata nie ma sensu, bo pomoc potrzebna jest teraz, a nie kiedyś. Jeśli władze chcą ułatwić nam końcówkę życia, to warto to zrobić teraz. Inaczej wszelkie działania będą spóźnione i w pewnym momencie już niepotrzebne – przestrzega nasza rozmówczyni.
Dotychczasowa skala pomocy ze strony miasta dla powstańców – mówiąc delikatnie – nie jest imponująca. Biuro pomocy i projektów społecznych w ostatnich latach udzieliło dofinansowania o wartości 300 tys. zł siedmiu organizacjom pozarządowym działającym na rzecz kombatantów i osób represjonowanych. Obecnie prowadzony jest 3-letni projekt (za 1,2 mln zł), w ramach którego kilka NGO przy współpracy z organizacjami kombatanckimi wyszukuje wśród mieszkańców Warszawy samotnych kombatantów i uczestników powstania. Pod koniec zeszłego roku programem objętych było ponad 100 osób, w tym 40 uczestników zrywu z 1944 r.
Na pomoc bohaterom

W prawach powstańczych zdarzają się udane inicjatywy ponad politycznymi podziałami. W ubiegłym roku prezydent podpisał ustawę autorstwa PO, która zakłada zwolnienie z opłat za pobyt w domu pomocy społecznej uczestników powstania warszawskiego. Miesięczny pobyt w takiej placówce to średnio 4,8 tys. zł. Teraz powstańcy płacą jedynie drobną część lub w ogóle.

Warszawa wprowadziła preferencyjne stawki najmu lokali np. dla Związku Powstańców Warszawskich czy programy całodobowej opieki nad kombatantami, z której w ubiegłym roku regularnie korzystało 68 osób (w tym 20 uczestników powstania).

W październiku 2016 r. z ciekawą inicjatywą wyszła spółka PGNiG. W ramach programu „Rachunek wdzięczności” firma zaoferowała powstańcom wsparcie w wysokości do 900 zł rocznie na rachunki za gaz.

Oprócz inicjatywy dotyczącej przyznania powstańcom nagród od Warszawy, Fundacja Pamięci o Bohaterach Powstania Warszawskiego proponuje też, by miasto pokryło część kosztów rewitalizacji powstańczych grobów na Powązkach. Już odbyły się pierwsze rozmowy w tej sprawie ze stołecznym konserwatorem zabytków. Do tego dochodzi kwestia renowacji kilkuset tzw. tablic Tchorka, upamiętniających bohaterską śmierć mieszkańców Warszawy. Fundacja walczy również o to, by w Konstancinie pod Warszawą utworzyć całodobowy dom pomocy dla powstańców.