W maju zatrzymano czterech notariuszy z Wybrzeża oraz jednego z Warszawy podejrzanych o przestępstwa związane z udzielaniem lichwiarskich pożyczek i wyłudzaniem nieruchomości od osób będących w ciężkim położeniu życiowym. Mają łącznie przedstawionych 120 zarzutów dotyczących m.in. niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i pomocnictwa w oszustwach.

Reklama

Znając etap tego postępowania, mając informacje o liczbie zarzutów oraz działaniach notariuszy, bulwersuje nas, że Izba nie widzi podstaw do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, nawet na podstawie informacji medialnych - zaznaczyła prok. Bialik.

Izba Notarialna w Gdańsku twierdzi, że nie ma materiału dowodowego żeby wszcząć postępowanie. To nieprawda, jeśli Izba zainteresowałaby się, to taki materiał dowodowy na pewno uzyskałaby – stwierdziła prok. Bialik.

Jak dodała, w ramach postępowania prokurator, przekazywał pełne informacje na temat zatrzymań i stawianych zarzutów. Zaznaczyła, że informacje te prokuratura przedstawiała "odpowiednim radom izb notarialnych, czyli Radzie Izby Notarialnej w Gdańsku i Radzie Izby Notarialnej w Warszawie, ponieważ to tam ci notariusze byli zarejestrowani jako osoby pełniące funkcje".

Według informacji PAP prokuratura powiadomiła gdańską izbę o podejrzanych notariuszach w maju. Kolejne informacje były przesyłane w czerwcu i lipcu.

Natomiast warszawska rada notarialna w odpowiedzi dla prokuratury – jak wyjaśniła prok. Bialik - bardzo ogólnikowo zwróciła się o nadesłanie kopii pism procesowych. Prokuratura na to pismo odpowiedziała prośbą o doprecyzowanie żądania - powiedziała prokurator.

W mediach Katarzyna Ogonowska z Rady Izby Notarialnej w Gdańsku wskazywała, że z przesłanego samorządowi notarialnemu przez prokuraturę materiału wynikał opis zarzucanych notariuszom czynów, jednakże bez wskazania konkretnych aktów notarialnych.

Reklama

Po postawieniu zarzutów prokuratura chciała, by piątka notariuszy została tymczasowo aresztowana. Sąd rejonowy, a następnie (po zażaleniu śledczych) – okręgowy nie uwzględniły jednak wniosku prokuratury. W ostatnim czasie śledztwo ws. notariuszy trafiło do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.

W całym procederze pokrzywdzonych zostało 400 osób. Według ustaleń prokuratury lichwiarze podstępem odbierali domy i mieszkania ludziom, którzy w zaciągali u pożyczki. Straty są szacowane na 22 mln zł. Zaangażowani w proceder wertowali portale internetowe w poszukiwaniu zdesperowanych osób, które potrzebują pożyczek. Wynajdywali je także dzięki ogłoszeniom na tablicy w Urzędzie Miasta o licytacji dłużników.

Takim ludziom oferowali pieniądze. Obiecywali pomoc w spłacie ich długów – w bankach, firmach pożyczkowych czy po prostu wobec spółdzielni mieszkaniowej. To co jeszcze mieli zadłużeni ludzie, to swoje domy i mieszkania. Wtedy lichwiarze proponowali pożyczki pod zastaw nieruchomości.

Umowy pożyczek były zawierane na trzy do sześciu miesięcy. Oprocentowanie było z pozoru korzystne – wynosiło 10-20 procent. W rzeczywistości, co lichwiarze ukrywali w skomplikowanych zapisach umów, wynosiło nawet 80 proc.

W podpisywanych notarialnie umowach lichwiarze wymuszali na dłużnikach zgodę, że bez żadnych pełnomocnictw mogą wymeldować ich i innych domowników z mieszkania.

Zapisy umów zakładały tzw. rygor egzekucji. Czyli w praktyce możliwość natychmiastowego wyrzucania ludzi z ich mieszkań.