Pracownicy Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu nie wykluczają, że do śmierci obu żyraf mogli się przyczynić ludzie dokarmiający zwierzęta.
Jak powiedziała w piątek PAP rzeczniczka zoo Małgorzata Chodyła, Lipton zaczął chorować w tym samym czasie co Dobrawa. Mimo leczenia nie udało się go uratować. W piątek od rana w Poznaniu prowadzona była sekcja zwłok zwierzęcia z udziałem niemieckich ekspertów z Instytutu Badania Dzikich Zwierząt w Berlinie.
Już wiemy, że u Liptona stwierdzono bardzo wiele zmian chorobowych, podczas sekcji badany po kolei był każdy organ, zabezpieczone zostały próbki, które będą sprawdzane w Berlinie. Na konkretne ustalenia potrzebnych będzie jednak kilka tygodni - powiedziała rzeczniczka.
Według pracowników zoo, do chorób i śmierci żyraf mogło się przyczynić ich niekontrolowane dokarmianie przez gości ogrodu zoologicznego. Zoo od dawna walczy z procederem dokarmiania zwierząt m.in. słodyczami czy chipsami. Ostrzega też, że osoby przyłapywane na dokarmianiu będą pozywane do sądu.
Dokarmianie nigdy nie pomaga i w dłuższej perspektywie bardzo szkodzi zwierzętom. Skraca im życie. Żyrafy to zwierzęta liściożerne, nawet nie mogą jeść zbyt dużo siana czy trawy. Jeśli najadają się tym, czym nie powinny – zaczynają chorować – wyjaśniła rzeczniczka.
W poznańskim zoo są teraz cztery żyrafy: trzy dorosłe samice i jeden młody, urodzony w czerwcu samiec. Po śmierci pierwszej żyrafy, zoo dodatkowo ogrodziło wybieg tych zwierząt, by uniemożliwić ich dokarmianie.