Pod koniec czerwca ubiegłego roku na terenie hodowli Macieja M., zarejestrowanej jako cyrk, policja znalazła niemal 300 zwierząt 83 gatunków, w tym gatunków chronionych. Były wśród nich tygrysy, lamparty perskie, rysie, antylopy i pumy. W akcji na terenie hodowli brali udział wielkopolscy policjanci wraz z koordynatorem ds. CITES Izby Administracji Skarbowej w Poznaniu, przedstawicielami Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii, Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody "Salamandra", fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - "Viva!" oraz Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu. Akcja na terenie hodowli była jedną z największych interwencji dotyczących dzikich zwierząt objętych ochroną gatunkową, jakie przeprowadzono w Polsce.
Jak informowała fundacja "Viva!", "prawie 300 zwierzętami w hodowli opiekowało się tylko dwóch pracowników. Stan sanitarny pomieszczeń i wybiegów był skandaliczny i zagrażał bezpośrednio życiu i zdrowiu wszystkich zwierząt".
Część ewakuowanych z hodowli zwierząt trafiła do polskich ogrodów zoologicznych: w Poznaniu, Warszawie, Bydgoszczy i Chorzowie. Pozostałe, głównie małpy i duże koty, przyjęły europejskie azyle dla dzikich zwierząt.
W kwietniu tego roku Maciej M. usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzętami. Jak informowała wówczas prokuratura, w trakcie przesłuchania mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił złożenia wyjaśnień. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara grzywny, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 2.
W czwartek w mediach pojawiły się informacje sugerujące, że "dyrektor poznańskiego ogrodu zoologicznego zleciła kastrację zwierząt zatrzymanych przez prokuraturę. Zabiegu dokonali nieuprawnieni weterynarze – sprowadzeni w tym celu z Niemiec. To przestępstwo zagrożonego karą – nawet do 8 lat pozbawienia wolności" – sugerowała informacja przesłana do poznańskich redakcji.
W komunikacie tym podkreślono, że "kontrowersyjna szefowa poznańskiego ogrodu zoologicznego nie pozwoli o sobie zapomnieć. Niewykluczone, że przeciwko niej pojawią się bardzo poważne zarzuty. 31 października (...) grupa weterynarzy dokonała trwałej kastracji dwóch tygrysów i jednego koba śniadego, które stanowią własność Macieja M., właściciela ośrodka Animal Breeding Center OKAPI z Pyszącej. Zwierzęta zostały przekazane przez policję, po tym, jak 29 czerwca 2017 r. zostały czasowo zabrane z ośrodka".
"W związku z toczącym się postępowaniem według stanowiska prokuratury to burmistrz Śremu jest organem decyzyjnym w zakresie zabiegów weterynaryjnych. Ten swoje stanowisko w tej sprawie przedstawił już wcześniej – w piśmie z dnia 21 czerwca 2018 r. stwierdził, że dokonywanie zabiegów weterynaryjnych, które w sposób nieodwracalny (a takim jest kastracja) wpłyną na stan zwierząt, jest działaniem niedopuszczalnym" – dodano.
W piątek do sprawy odniosła się dyrektorka poznańskiego ogrodu zoologicznego Ewa Zgrabczyńska. W opublikowanym oświadczeniu podkreśliła, że "właściciel nielegalnej hodowli zwierząt egzotycznych w Pyszącej (zarejestrowanej pod przykrywką cyrku) mści się na poznańskim zoo i jego pracownikach - mimo postawionych zarzutów prokuratorskich o znęcanie się nad zwierzętami i spraw w sądzie, m.in. w związku z zarzutem nielegalnego posiadania broni i amunicji, a to dopiero początek sprawy".
"Do mediów wysyłane są fałszywe informacje – o znęcaniu się przez nas nad zwierzętami, nielegalnych kastracjach, podobne doniesienia są składane do prokuratury i na różnych komisariatach. Nasi pracownicy są nękani i pomawiani" – podkreśliła Zgrabczyńska.
Oświadczyła również, że zoo będzie "ścigać na drodze prawnej pomówienia i zniesławienia". "Nie damy się ani zastraszyć, ani skrzywdzić zwierząt oddanych nam pod opiekę" – wskazała.
"Opiekę tę sprawujemy w sposób godny, dbając o dobrostan oraz realizując misję i statut zoo. Nadal będziemy przeciwstawiać się naruszeniom Ustawy o ochronie zwierząt oraz Ustawy o ochronie przyrody, współpracować z międzynarodowymi autorytetami dla ochrony zwierząt. O naszym stosunku do nich świadczy nasza praca, walka o dobrostan, programy hodowlane, edukacja i miłość. Bo my, Szanowny Właścicielu, kochamy naszych podopiecznych, nie topimy ich w gnoju i odchodach, nie przemycamy, nie strzelamy do nich, nie grzebiemy na terenie zoo, nie fałszujemy ich dokumentów oraz nie handlujemy nimi dla pieniędzy. Są one nasza rodziną. Dlatego ze spokojem czekamy na opinie biegłych i wyniki postępowania, każdego dnia dbając o zabezpieczone zwierzęta" – napisano w oświadczeniu.