"Gazeta Wyborcza" zamieściła relację świadka. Opowiedział, że dwaj chłopcy zostali zatrzymani, a policjanci zabrali ich hulajnogi do radiowozu. Następnie nastolatkowie zostali wylegitymowani i pouczeni.
- Dostaliśmy zgłoszenie, że dwaj nastolatkowie uderzają kołami od hulajnogi o pomnik smoleński. Dlatego zostali wylegitymowani, a hulajnogi zostały im po chwili oddane. Nie zostali zatrzymani, a pomnik nie został uszkodzony - tłumaczył Piotr Świstak z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Gazeta przypomniała, że w maju 2018 roku w odpowiedzi na poselską interpelację Cezarego Tomczyk Komendant Stołeczny Policji przyznał, że teren wokół pomnika smoleńskiego jest pod 24-godzinnym nadzorem. W piśmie uzasadniono, że plac Piłsudskiego został objęty policyjnym nadzorem "w wymiarze 24-godzinnym" z uwagi na "wzmożony ruch turystyczny" oraz "w ramach doraźnych, codziennych działań prewencyjnych".
Incydent z hulajnogą wywołał reakcję internautów, którzy błyskawicznie wypomnieli funkcjonariuszom brak konsekwencji. I tak np. teren wokół pomnika Wincentego Witosa w stolicy od lat jest miejscem spotkań deskorolkarzy. Policja nie jest tam jednak stałym gościem mimo bliskiego sąsiedztwa Sejmu. Podobnie rzecz się ma z innymi skwerami i tablicami ku czci znanych osób.
Wydarzenie stało się też wodą na młyn dla opozycji. Jan Vincent-Rostowski, były minister finansów napisał na Twitterze: "Policja intuicyjnie wyczuwa, że tylko pod pomnikiem Lecha Kaczyńskiego jazda hulajnogą jest gestem lekceważącym - pod innymi pomnikami ww. jest wyrazem radości życia!".
Jednak późnym wieczorem warszawska policja zamieściła na Twitterze nagranie wideo, z którego jasno wynika, że nastolatki wskakiwały hulajnogami na pomnik. "Zachęcamy Fakty TVN do obejrzenia naszego filmu, a nie tworzenia fikcji" - napisano na oficjalnym profilu stołecznej policji.
Marczak o działaniu policji: To była typowa interwencja
W poniedziałek wieczorem do sprawy wrócił rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji kom. Sylwester Marczak.
- Podkreślam, że w tym przypadku – nie tak jak przedstawiała część mediów – nie mieliśmy do czynienia z zatrzymaniem procesowym. Był takie informacje, że były to zatrzymania, że osoby były doprowadzone, że zabezpieczone były hulajnogi. W tym przypadku to była typowa interwencja - tłumaczył w poniedziałek wieczorem Marczak w TVN 24.
Podkreślił, że policjanci cały czas uspokajali chłopaków, pamiętając, że prowadzą działania wobec osób, które mają 14 i 16 lat. - W tym przypadku chłopcy przeprosili za swoje zachowanie i na tym czynność się zakończyła. Nie było żadnych sytuacji, które miałyby odzwierciedlenie w tym, co przedstawiały media – dodał.
Zdaniem Marczaka trzeba zwrócić uwagę na charakter miejsca, gdzie w sobotę interweniowała policja. - Mamy do czynienia z pomnikiem, który pokazuje i dotyczy tragedii, która wydarzyła się pod Smoleńskiem, i upamiętnia jej ofiary - mówił Marczak. Podkreślił, że "wszystkie pomniki w Polsce są chronione tak samo".