Uznając w zeszłym tygodniu, że nowi sędziowie Sądu Najwyższego zostali powołani zgodnie z prawem, Izba Dyscyplinarna naraziła się na zarzut złamania jednej z podstawowych zasad, która stanowi, że nikt nie może orzekać we własnej sprawie. W składzie izby zasiadają bowiem wyłącznie osoby powołane w kontestowanej przez wielu prawników procedurze.
Zagadnieniem dotyczącym statusu nowych sędziów SN Izba Dyscyplinarna zajęła się w błyskawicznym tempie. Dzięki temu udało jej się wyprzedzić Izbę Karną, która w siedmioosobowym składzie, na skutek zadania jej pytania przez trzyosobowy skład SN, również miała zajmować się tym problemem. Teraz może się okazać, że pytania trzeba będzie wycofać.
Z SN do TK
Zagadnienia prawne dotyczące statusu nowych sędziów SN mogły zostać przedstawione powiększonemu składowi Izby Karnej SN, gdyż w składzie zadającym to pytanie zasiadał jeden z sędziów o podawanym w wątpliwości statusie prawnym. Chodzi o Wojciecha Sycha (złożył zdanie odrębne). Teraz jednak posłowie partii rządzącej postanowili wystawić go jako kandydata do TK.
– To może powodować pewne komplikacje. Pytanie prawne bowiem nie może być zupełnie oderwane od toczącego się przed sądem postępowania – tłumaczy Michał Laskowski, rzecznik prasowy SN.
Innymi słowy: jeżeli sędzia Sych odejdzie z SN, to problem prawidłowości obsadzenia składu zadającego pytanie prawne rozwiąże się samoistnie, a tym samym udzielenie odpowiedzi przez pełny skład IK SN stanie się zbędne.
– Oczywiście trudno obecnie wyrokować, co stanie się w takiej sytuacji. Należy bowiem pamiętać, że mieliśmy już precedensy, jak np. wówczas, gdy ZUS wycofał swoje odwołanie w sprawie, na kanwie której SN sformułował pytania prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej – podaje przykład sędzia Laskowski. Mimo to SN uznał, że cofnięcie zażalenia przez ZUS było niedopuszczalne, gdyż naruszało dobre obyczaje.
Decyzja co do dalszych losów zagadnienia prawnego przedstawionego IK SN będzie mieć duże znaczenie dla rozwiązania nadal pojawiających się wątpliwości. Gdyby bowiem skład siedmiu sędziów IK SN uznał, że mimo wszystko może nadal procedować, mógłby np. przedstawić zagadnienie dotyczące statusu nowych sędziów pełnemu składowi SN. A być może nawet zadać w tej kwestii pytania prejudycjalne do TSUE.
Tymczasem Marek Ast, poseł PiS i przedstawiciel grupy posłów, którzy rekomendowali sędziego Sycha do SN, stwierdza, że wybór padł akurat na niego, gdyż spełnia on wszelkie wymogi i daje gwarancję prawidłowego wykonywania funkcji sędziego TK. A przypuszczenia, jakoby powodem wystawienia akurat tej kandydatury była chęć uniemożliwienia przyjrzenia się statusowi nowych sędziów SN, nazywa spiskową teorią dziejów.
Sędziowie we własnej sprawie…
Niezależnie od dalszych losów opisywanego zagadnienia prawnego w SN można obecnie zaobserwować niepokojący trend polegający na wzajemnym oskarżaniu się o łamanie jednej z podstawowych zasad prawa, a mianowicie nemo iudex in causa sua (nikt nie może być sędzią we własnej sprawie). Zaczęło się od postanowienia oddalającego wniosek sędzi Aliny Czubieniak, która domagała się, aby od jej sprawy zostali wyłączeni wszyscy sędziowie ID SN. Wniosek został oddalony, a falę komentarzy wywołało to, że jego rozpoznaniem zajmował się jeden z sędziów tym wnioskiem objęty. Był to orzekający w ID Konrad Wytrykowski.
– Zgodnie z utrwalonym orzecznictwem wniosek o wyłączenie sędziego musi dotyczyć tylko składu mającego rozstrzygać daną sprawę. Nie może on mieć charakteru abstrakcyjnego i obejmować wszystkich dowolnie wskazanych przez wnioskodawcę sędziów – tłumaczy sędzia Wytrykowski. I pyta retorycznie, co by było w sytuacji, gdyby zażądano wyłączenia wszystkich stu parunastu sędziów SN. Tak więc, opierając się na orzecznictwie, rozpoznał wniosek pani Czubieniak tylko w takim zakresie, w jakim dotyczył on dwóch sędziów ID, którzy zostali wskazani do rozpatrzenia jej sprawy, a w pozostałym zakresie pozostawił go bez rozpoznania.
– Nie może być więc mowy o orzekaniu we własnej sprawie – tłumaczy Konrad Wytrykowski.
Nie przekonuje to jednak sędziego Laskowskiego.
– To prawda, istnieje takie orzecznictwo, zgodnie z którym wniosek nie powinien mieć charakteru abstrakcyjnego. Ma ono zapobiegać sytuacjom, kiedy to wnioski składane są wyłącznie w celu uniemożliwienia danemu sądowi wydania wyroku. Tutaj takiego niebezpieczeństwa nie było, gdyż wniosek dotyczył tylko sędziów ID, i nic nie stało na przeszkodzie, aby jego rozpoznaniem zajęli się sędziowie z pozostałych izb – wskazuje.
…i zainteresowani wynikiem
Kolejnym przypadkiem budzącym takie wątpliwości jest wspominana już uchwała pełnego składu ID.
– Powziąłem wątpliwość, czy sędziowie SN orzekający w ID nie powinni się wyłączyć od rozpoznania przedmiotowego zagadnienia, gdyż w istocie dotyczy ono ich własnej sytuacji materialnej, zawodowej, a nawet ich przyszłej sytuacji, gdy ewentualnie staną się kiedyś sędziami SN w stanie spoczynku – zauważa Grzegorz Buła, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie. Jak mówi, oczywiste dla niego jest to, że sędzia tylko wówczas może rozstrzygnąć sprawę (bądź udzielić odpowiedzi na przedstawione mu zagadnienie prawne) w sposób całkowicie bezstronny, gdy jest niezainteresowany wynikiem, a także gdy przedstawiony pogląd prawny nie wpływa na jego sytuację osobistą czy prawną, choćby pośrednio.
– W tym przypadku nie mieliśmy do czynienia z orzekaniem w sprawie, lecz jedynie z rozstrzygnięciem pewnego zagadnienia prawnego. Dokładnie kwestia ta zostanie wyłożona w pisemnym uzasadnieniu uchwały – ripostuje Konrad Wytrykowski. Jak dodaje, uzasadnienie będzie zapewne gotowe na początku maja, gdyż zgodnie z przepisami izba ma 30 dni na jego sporządzenie (uchwała zapadła 10 kwietnia br.).
– Ten argument wydaje mi się dość pokrętny. Mnie w każdym razie nie przekonuje – stwierdza sędzia Michał Laskowski, rzecznik prasowy SN, zaznaczając przy tym, że to jego osobista opinia.
– Oczywiście zobaczymy, co będzie w treści uzasadnienia pisemnego. Być może będzie ono bardziej przekonujące – dodaje sędzia.
Sędziowie ID nie pozostają jednak dłużni. Konrad Wytrykowski ma np. wątpliwości co do tego, czy aby na pewno Izba Pracy SN, rozpoznając sprawy własnych sędziów (niektóre z nich stały się przyczynkiem do zadania pytań prejudycjalnych TSUE dotyczących m.in. przepisów przenoszących w stan spoczynku sędziów SN, którzy ukończyli 65. rok życia), była sądem niezawisłym w rozumieniu orzecznictwa TSUE.
– Może to radykalne stwierdzenie, ale prawda jest taka, że w izbie tej orzeka najwięcej sędziów zainteresowanych rozstrzygnięciem tej kwestii. A TSUE mówi jasno i wyraźnie, że organ, który ma interes w rozstrzygnięciu, nie może być traktowany jak niezawisły – tłumaczy sędzia Wytrykowski.