Tekst ze specjalnego wydania Dziennika Gazety Prawnej - bez korekty i ingerencji dorosłych.
Życie dorosłego nie jest proste. Przypomina syzyfową pracę, bo głównie polega na bezustannym rozwiązywaniu coraz to trudniejszych problemów i tak bez końca. Nie powinno to jednak wpływać na dzieci, bo w końcu to dorośli, a nie dzieci, powinni o poranku wychodzić w „garniturach”.
Dzieci w garniturach to zjawisko, które wraz z postępem można coraz częściej spotkać wśród współczesnych rodzin. Nie jest to nowość, natomiast wraz z rozwojem cywilizacji nasila się. Współczesne „dzieci w garniturach” należą do przeróżnych grup i warstw społecznych. Pociechy „generacji X” muszą szybko dojrzeć, do czego zmusza ich świat.
Każdy skutek ma swoją przyczynę. Skutek, jakim są dojrzałe dzieci, został spowodowany przez nacisk, potrzeby rodziców i świat. Światy dorosłych oraz dzieci od zawsze są ze sobą powiązane, ale problemy obu stron drastycznie się różnią, choć lepiej jest już napisać, różniły.
Zaczynając od kwestii, która zdecydowanie jest dla dzieci niezmiernie ważna, należy skupić się na wsparciu. Wzorcowo wspiera się dzieci w ich decyzjach bądź uświadamia o konsekwencjach. Jednak da się zauważyć stopniowy wzrost sytuacji w których zagubieni bądź zmęczeni dorośli szukają wsparcia u swych pociech. Przyjaciele nie zawsze mają czas, a przecież dzieci zawsze są pod ręką. Kochają bezwarunkowo i dla rodziców zrobią wszystko, nawet zrezygnują z siebie.
Współczesne małżeństwa często się rozwodzą. Konsekwencje ich decyzji odbijają się na ich wychowankach. To właśnie wtedy role się odwracają. Dzieci stają się przyjaciółmi, nastolatki zaczynają doradzać, pomagają przy młodszym rodzeństwie zastępując im jednego z rodziców, przytulają, gdy zraniony rodzic płacze, wysłuchują wszystkich skarg. Procedury rozwodowe wymagają zeznań dzieci. Jednak w całym zamieszaniu, jakim jest rozstanie rodziców, zapomina się o niewinności, jaką tracą dzieci. Przyczyn jest wiele, przymus wyboru strony oraz świadomość wagi ich słów. Takie kwestie i decyzje powinny pozostawić w świecie dorosłych.
Najłatwiej jest jednak spotkać podopiecznych, których „garnitury” to marzenia rodziców. Sportowcy, naukowcy, biznesmani, każda ta grupa posiada takie jednostki. Rodzice mają oczekiwania i wymagania. Ich pociechy zaczynają łączyć miłość ze spełnianiem wymogów, jakby bez sukcesów byli niewystarczający na miłość swoich rodziców. Muszą szybko dorosnąć, aby skupić się na dążeniu do konkretnego celu. Zrezygnować z dzieciństwa i przyjemności z nim związanych.
Przykładem tego jest nadmiar zajęć w grafiku młodych. Kiedy po powrocie ze szkoły, gdy nawet przez osiem godzin ich umysł pracuje na jak najwyższych obrotach, nie mają czasu na zabawę czy odpoczynek.
Trzymają diety i zamiast z przyjaciółmi iść na lody, zamartwiają się o wyniki. Takie dzieci są kreowane przez ambicje rodziców. Nie mają wyboru.
Ówczesna szkoła zmusza do dojrzałości w negatywnym sensie. Przypomina ona największe korporacje, w których od zawsze ma miejsce tzw. wyścig szczurów. Dzieci zamiast skupiać się na przyjaźniach, zabawach z przyjaciółmi, skupiają się na byciu najlepszym. Niektórzy potrafią nie poddawać się zewnętrznym wpływom, jednak inny ulegają presji, jaką jest ciągłe ocenianie. Zatracają się i zaczynają zachowywać się zbyt dojrzale jak na ich wiek. W konsekwencji ich życiem staje się szkoła i wyniki.
Często rozwiązanie problemu stanowi zaangażowanie dzieci. Rodziny z dysfunkcjami, jakimi są np. używki, dużo częściej spoczywają na barkach młodych. Rodzic alkoholik nie da dziecku wsparcia ani ciepła. Kochające dzieci zajmują się rodzicami z problemami. Zamieniają się rolami, bo często ich rodzice są jedynymi bliskimi. W rodzinach ubogich dzieci dużo szybciej uczą się wartości pieniądza i jego władzy światem. Zamartwiają się o finanse i jak tylko mogą starają się pomóc rodzinie. Potrafią rezygnować z marzeń, iść do pracy, aby ich bliscy mieli lżej. Oczywiście jest to niesamowite jak ich miłość i chęć pomocy ich determinuje, ale ci młodzi ludzie bardzo dużo tracą. Dzieci pozostają same sobie, często nikt im nie pomaga albo nie widzi ich problemów.
Czas i rozwój również ubrały młodsze pokolenie w „garnitury”. Najlepiej pokazuje to porównanie z rodzicami. Powtarzane „Ja w twoim wieku…”.
Rodzice „generacji Z” w ich wieku nie musieli znać trzech języków, aby coś osiągnąć, nie myśleli już o uczelniach. Ważne jest też podkreślenie, że wyżej wymienieni dorośli byliby bardzo podobni do ówczesnych dzieci, gdyby mieli dostęp do nowoczesnych technologii. Różnica dzieciństw doświadczana przez różne pokolenia jest tylko dowodem na to, jakie ludzkość robi postępy. Czy są one pozytywne czy negatywne? Każde pokolenie ma swoją odpowiedź.
Warto też wspomnieć o negatywnych doświadczeniach nastolatków. W zestawieniu ze swoimi rodzicami znacznie wcześniej próbują używek i innych szkodzących im rzeczy. Łatwo zaobserwować jak granica „odpowiedniego bądź wystraczającego” wieku się przesuwa. Na szkodę młodych coraz niżej.
Wbrew pozorom same dzieci chcą szybko dorastać. Rodzice powinni jednak nie zapominać o tym, że dzieci są dziećmi. Chronić je, nie izolując przy tym. Ich potomstwo nie jest robotami ani lepszymi wersjami ich. Są zupełnie innymi ludźmi, których kształtują ich własne decyzje, ale tylko wtedy, kiedy mają szansę je podejmować. Ciężkie jest bycie rodzicem, nikt nigdy nie dał na to idealnego wzoru czy podręcznika. Każde dziecko jest inne i wymaga innego podejścia, ale zdecydowanie dobrym rozwiązaniem jest bycie dojrzałym i zdecydowanie się na rozmowę z dzieckiem, aby nie założyło swojego „garnituru” zbyt szybko.