W poniedziałek Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał Macieja K. na rok więzienia oraz 5 tys. zł nawiązki dla poszkodowanego. Sąd uznał oskarżonego winnym pobicia Przemysława W. i stosowania gróźb pozbawienia życia z powodu przynależności politycznej. Oskarżony w śledztwie i w trakcie procesu nie przyznał się do pobicia ani do gróźb i twierdził, że była to bójka, którą zaczął poszkodowany Przemysław W.
Sędzia Tomasz Krawczyk w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że choć nie ma świadków zdarzenia, to sąd nie ma wątpliwości, że zebrany w śledztwie materiał dowodowy wskazuje na sprawstwo oskarżonego.
Obrona sugerowała, że to była bójka czy coś na kształt pojedynku. W polskim prawie nie ma takiego pojęcia. Przestępstwo popełnia ta osoba, która spowodowała obrażenia ciała u drugiej osoby - mówił sędzia Krawczyk.
Dodał, że sąd nie ma też wątpliwości, że motywacją sprawcy była przynależność polityczna poszkodowanego rozumiana szerzej jako światopogląd. - W ocenie sądu takie zachowanie zasługuje na potępienie. I w sposób odstraszający będzie działać na zachowania innych osób - mówił sędzia Krawczyk.
Podczas pierwszej rozprawy oskarżony nie przyznał się do winy.
Przyznaję się do bójki sprowokowanej atakiem pokrzywdzonego na mnie. To on był agresywny, wypowiadał się wulgarnie i obraźliwie wobec mnie - powiedział na rozprawie oskarżony.
W jego wersji wydarzeń to poszkodowany Przemysław W. specjalnie zawrócił, jadąc na rowerze, by zaatakować oskarżonego. Miał go obrazić, wypowiadając pytanie: "Co, podoba ci się ten napis naziolska k...o?", i uderzyć pięścią w czoło oraz wsadzać palce w oczy oskarżonego.
Wspomniany napis to hasła na elewacji mostu, dotyczące pedofilii i ruchu LGBT. Z kolei poszkodowany i świadek w tym procesie oraz oskarżyciel posiłkowy Przemysław W. zeznał przed sądem, że to oskarżony zaczepił go i zapytał, czy nie podoba mu się ten napis.
Bałem się, ale odpowiedziałem, że nie podoba. (…) Popchnął mnie, ja upadłem na bok, a gdy próbowałem wstać, zadał mi dwa, trzy ciosy pięścią w twarz. Próbowałem odpowiadać na te ciosy. A on krzyczał, że mnie zaj..., że jestem lewacką, pedalską k... - relacjonował poszkodowany.
Przedstawiający się w sądzie jako dziennikarz i naukowiec oraz "specjalista od skrajnej prawicy" Przemysław W. stwierdził, że już ubiór Macieja K. wskazywał na jego związek "ze skrajną prawicą". Chodziło o to, że miał koszulkę koloru piaskowego i brązowe spodnie.
Poszkodowany zasugerował, że atak na niego mógł nie być przypadkowy, ponieważ - jak mówił - "jest bardzo znany z tego, że specjalizuje się w ujawnianiu skrajnej prawicy w swej pracy naukowej i dziennikarskiej".
Maciej K. wcześniej zeznawał, że nie znał Przemysława W. i nie wiedział o jego działalności.
Przemysław W. przed sądem stwierdził, że ma wiedzę, iż Maciej K. należy do skrajnie prawicowej grupy. Dopytywany przez sąd, co to za wiedza, odpowiedział: - To nie jest wiedza, którą można wykorzystać w sądzie i to udowodnić, bo ludzie się boją przyjść do sądu i zeznawać. Ale pokazywano mi film, na którym oskarżony robił graffiti z krzyżem celtyckim - odpowiedział Przemysław W.
Oskarżony zaprzeczył, że należy do jakiejś organizacji i oświadczył przed sądem, że skoro poszkodowany po ubiorze rozpoznał jego przynależność do skrajnie prawicowej organizacji, "to może został zaatakowany z powodu tego stroju".
Zeznająca jako świadek partnerka poszkodowanego powiedziała przed sądem, że poszkodowany mówił jej, iż już kilka minut po pobiciu zawiadomił media o tym zdarzeniu, dlatego dziennikarze tak szybko zjawili się na miejscu.