Witkowski żądał od policji 1,8 mln zł. Dostał 60 razy mniej. "Ta kwota w żadnym stopniu nie pokrywa strat, które poniosłem, ale nie będę korzystał z przysługującej mi kasacji" - powiedział PAP wyraźnie zawiedziony Witkowski.
Zdaniem Witkowskiego, policja nie zapewniła bezpieczeństwa ulicy, na której mieszkał. Według niego, policjanci nie uchronili go przed podpaleniem jego mieszkania i zniszczeniem samochodu.
Zakończony dzisiaj proces był już trzecim w tej sprawie. Poprzednie wyroki sądu odmawiały Witkowskiemu zadośćuczynienia. Dzisiaj sędzie uznał, że odszkodowanie się Witkowskiemu należy, ale nie tak wysokie, jakiego żądał.
"Jak tylko dostaniemy wyrok, zastosujemy się do niego" - zapewnia rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak.
Witkowski, który w przeszłości był działaczem opozycji demokratycznej, mieszkał przy ulicy Radziwiłłowskiej w Krakowie. Latami zgłaszał policji spostrzeżenia na temat sąsiadów, był świadkiem w procesie przeciwko dwóm z nich. Jego zdaniem, to właśnie wredni sąsiedzi w odwecie zniszczyli mu samochód. Witkowski napisał wtedy na aucie: "pomnik niemocy policji".
Ale na zniszczeniu samochodu się nie skończyło. Kilkakrotnie zablokowano mu zamek w drzwiach, wreszcie - w sierpniu 2003 roku - podpalono drzwi do mieszkania. Dopiero wtedy założono w jego kamienicy monitoring, ale - jak Witkowski zarzucał policjantom - nie obejmował on korytarza i drzwi wejściowych do jego mieszkania.