"Na dworze był mróz i 31-latek wytrzymał w wodzie zaledwie siedem minut" - opowiadają policjanci. Choć potem jeszcze próbował uciekać, mundurowi bez trudu go złapali. "Był wyziębiony i osłabiony, więc nie było z tym problemu. Natychmiast trafił do szpitala" - mówią.

Kierowca zapytany, dlaczego wskoczył do lodowatej wody, odparł rozbrajająco, że obawiał się kary za jazdę po pijanemu. Teraz - oprócz zapalenia płuc - grożą mu także dwa lata więzienia.