Dziecko trafiło do warszawskiego szpitala w piątek rano. Wcześniej, w czwartek wieczorem, ponownie trafiło do szpitala w Grodzisku. Wtedy było już nieprzytomne, a na powiekach miało krwawe wybroczyny - jeden z objawów sepsy.
Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, rodzice pierwszy raz przywieźli 13-letnią córkę do szpitala w Grodzisku jeszcze w czwartek rano. Miała wysoką gorączkę, skarżyła się na bóle brzucha. Około godz. 13 została wypisana do domu. Potem jej stan coraz bardziej się pogarszał.
Lekarze ze szpitala w Grodziku bronią się, że zrobili wszystko, co do nich należało. "Gorączka nie była tak wysoka, były to objawy nieżytu żołądkowo-jelitowego. Gdy pojawiło się podejrzenie neuroinfekcji, przekazałam dziewczynkę na oddział intensywnej terapii" - tłumaczy w TVN24 Marta Kowalewska, która zajmowała się 13-latką. I dodaje, że ona nie widziała u dziecka żadnych wybroczyn.
W tej chwili 13-latka leży na oddziale intensywnej terapii w szpitalu dziecięcym przy ul. Niekłańskiej w Warszawie. Ma zapalenie opon mózgowych, jej stan jest ciężki, ale stabilny. Wciąż jednak jest zagrożenie wystąpienia sepsy.
Nieoficjalnie wiadomo, że o podejrzeniu sepsy wie szkoła, do której chodzi dziewczynka - podstawówka numer 6 przy ulicy Sportowej w Grodzisku. Gdy dyrekcja w piątek dostała tę informację, poprosiła rodziców, by zabrali dzieci wcześniej do domu. Jednak prawdopodobnie nie wyjaśniła im, o co chodzi.
O podejrzeniu przypadku sepsy wie także inspektorat sanitarny, który informację dostał od szpitala. Jednak procedury nie przewidują, by taką wiadomość przekazać do szkoły, której uczniem jest chore dziecko. Dlatego prawdopodobnie rodzice szkolnych kolegów i koleżanek 13-latki nie wiedzą, że dziewczynce grozi sepsa.