Lech Wałęsa opublikował krótkie nagranie
Lech Wałęsa w swoim nagraniu na Facebooku odnosi się do odkrycia dokumentu podczas porządkowania swoich rzeczy. Mówi, że pomogło mu to zrozumieć, w jaki sposób, jak to określa, "kablował" na swoich kolegów. Wyjaśnia, że jego rzekome donosy nie były wcale świadomymi działaniami, lecz "wypadkiem przy pracy". Według Wałęsy, dokumenty te zostały sfabrykowane przez służby bezpieczeństwa, które miały na celu wprowadzenie w błąd opinii publicznej oraz podważenie jego roli w opozycji.
Opis działalności, który trafił w ręce służb
Wałęsa wyjaśnia, że w wyniku rewizji w jego domu, której dokonano w latach 70., zabrano mu opis jego działalności opozycyjnej, który napisał na kartkach papieru. Zawierał on szczegóły dotyczące jego kolegów i ich działań. Te same dokumenty, jak twierdzi, zostały później wykorzystane przez służby, które "zrobiły z nich materiały w walce z nim". Wałęsa twierdzi, że nie miał kontroli nad tym, co służby zrobiły z tymi materiałami, a część z nich została uznana za donosy, mimo że on sam nie zamierzał ich przekazywać w takim kontekście.
Kiszczak nie chciał mnie na agenta, on chciał, żebyście wy uwierzyli, że jestem agentem i abym stracił sterowanie w tej walce. I oni rozsyłali te papiery po całym świecie, zrobione na bazie tych materiałów. Niektóre rzeczywiście nadają się na donos, bo opisałem kolegów - ocenił Wałęsa.
Przeprosiny czy wyjaśnienia?
Były prezydent zaznacza, że nie jest pewien, czy powinien przeprosić swoich kolegów za to, co mogło wyglądać jak donos, ale zaznacza, że sytuacja ta była wynikiem manipulacji ze strony służb specjalnych. Podkreśla również, że nie był świadomy, jak dokumenty trafiły w ręce innych osób, takich jak Kaczyńscy czy Macierewicz, którzy później wykorzystali je do tworzenia teczek w Instytucie Pamięci Narodowej.
Nawet do Kaczyńskich, Macierewiczów, oni to też dostawali, Kiszczak przysyłał im to wszystko. Oni to pozbierali, trochę tam jeszcze dopracowali i w IPN-ie zrobili teczki Kiszczaka. Tak wyglądała sprawa, dlatego tak się opierałem. Przecież wiem, że nie robiłem żadnych donosów i nie mogłem rozwiązać, jak to się stało. Patrzyłem na te dokumenty, jak to się stało, bo rzeczywiście, parę elementów ja tylko wiedziałem i kumple moi. I oni się dowiedzieli, a ja nie wiedziałem, jak to się stało. I patrzcie, przy porządkowaniu udało mi się to rozwiązać - tłumaczył były prezydent.
Wałęsa kończy swoją wypowiedź, zwracając się do widzów, pytając ich, czy powinien przeprosić swoich kolegów, bo choć mogli oni uważać, że donosił, to on sam nigdy nie miał takiej intencji. Twierdzi, że cała sytuacja wynikała z działania służb, które sprytnie zmanipulowały materiały, by podważyć jego reputację.