Niko, Pako, Benson - te trzy psy z zabrzańskiego schroniska łączy to, że czekają od wielu lat, aż ktoś zabierze je do domu. Jednak na to, aby wpaść komuś w oko, szanse mają niewielkie. Od razu widać, że nie pochodzą z dobrych psich rodów, o czystą rasę nawet się nie otarły, a ich uroda praktycznie zlewa się ze ścianami tutejszych klatek. Ponieważ nigdy nie mieszkały w domu dobrego właściciela, gdyby nawet tam trafiły, nie umiałyby się zachować. W zamkniętym pomieszczeniu, pozostawione samopas hałaśliwie kłapią paszczą, szarpią, drapią, niszczą meble, wyją i spazmują. Na spacerach, zamiast grzecznie chodzić przy nodze, skaczą, szarpią, uciekają. Kto by chciał takiego psa w swoim domu albo w ulubionym parku?

Reklama

"Jak dać im szansę?" - zastanawiała się Danuta Mikusz-Oslizlo, prezes Psitul Mnie, aż spotkała Alicję Dudę, trenerkę z miejscowego ośrodka szkolenia psów Pastel. "Może przeszkolimy je?" - zaproponowała Duda. DZIENNIKOWI tłumaczy: "Takie szkolenie stworzy przyszłym właścicielom komfortowe warunki adopcji. Zwierzęta szybciej przystosują sie do nowego środowiska, nie będą agresywne i lękliwe, a przede wszystkim będą grzeczne".

Ponieważ oferta trenerki była nieodpłatna, dyrektorka z ochotą przystała na eksperyment. Do przeszkolenia wybrano dziewięć, z blisko 300 czekających na adopcję, psów. Pierwsze zajęcia rozpoczęły się 3 listopada. Psiaki szkolono metodą pozytywnych wzmocnień, która polega na nagradzaniu za wykonaną prawidłowo czynność i utrwalaniu pozytywnych zachowań. "Już po pierwszych zajęciach widać było efekty" - mówi 19-letnia wolontariuszka Małgorzata Witkowska, która trzy miesiące temu zaczęła pracę z Pako. "Ten pies z lekcji na lekcję stawał się coraz grzeczniejszy. Nabierał zaufania do człowieka, ochoty do pracy, słuchał poleceń. Dziś chodzi przy nodze, reaguje na komendy: siad, leżeć, zostań".

Wolontariuszki przez trzy miesiące intensywnie pracowały z czworonogami. Efekty? Najzdolniejszy z psów, Uran, który dwa lata spędził w schronisku, znalazł dom. "To niezwykle posłuszny pies" - chwali go Grażyna Grzegorzewska, nowa pani. "Reaguje na komendy, chodzi przy nodze, a spuszczony ze smyczy pilnuje, aby być blisko nas".

Reklama

W minioną sobotę wszystkie szkolone czworonogi z Psitul Mnie zdały egzamin na grzecznego psa. "Są tak przeszkolone, żeby przyszły właściciel pokochał ich naturę" - mówi Danuta Mikusz-Oslizlo. A co z pozostałymi, czekającymi na właścicieli w Psitul Mnie? "Będziemy kontynuować szkolenia" - zapewnia Alicja Duda. "Mam nadzieję, że nasz pomysł podchwycą inne schroniska".

Według szacunków Głównego Inspektoratu Weterynarii w Polsce jest około 100 tys. bezdomnych psów. Przepełnione schroniska nie radzą sobie z ich utrzymaniem. W wielu opiekunowie zmuszeni są rozważać dramatyczne decyzje o usypianiu czworonogów. Nietypowe sposoby zachęcania ludzi do przygarniania zwierząt to więc w tym środowisku nie nowość. "My reklamujemy swoje zwierzęta w lokalnej kablówce czy radiu" - opowiada Mariola Zaczyńska z Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt „Amicus”. Zauważa jednak: "Problem z tym, że ludziom ciężko dotrzeć do schronisk, często nie wiedzą nawet, gdzie one są. I obawiają się takich adopcji. Czy pies nie zniszczy domu? Nie wiedzą, czy poradzą sobie ze zwierzęciem, o którego przeszłości nic nie wiedzą".

W efekcie pies, który już trafi za kratki kojca, czeka latami, aż ktoś się nim zainteresuje. "Jestem pewna, że gdyby ludzie wiedzieli, że w schronisku mogą znaleźć psa ułożonego, częściej właśnie tam szukaliby czworonoga dla siebie" - przyznaje Zaczyńska. "Gdyby każde schronisko mogło sobie pozwolić na takie szkolenie, z pewnością adopcji byłoby więcej".