Drastyczne zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych, promowanie alternatywnych źródeł energii oraz nowych, ekologicznych technologii w przemyśle, budownictwie i w transporcie to główne motory walki z negatywnymi zmianami klimatu, jakie wyznaczyła swoim członkom Unia Europejska. Każde z państw Wspólnoty jest zobowiązane do dostosowania się do unijnych dyrektyw, i w ten sposób wspólnego starania się o powstrzymanie globalnego ocieplenia. Jak się z tych zadań wywiązujemy?

Reklama

Dwutlenek węgla kontra gospodarka

O tym, że spełniamy normy, zadecydował przypadek. Polska wywiązała się z zobowiązania wobec Unii dotyczącego redukcji emisji gazów cieplarnianych przypadającej na lata 2008 - 2012. Co ważne, zredukowała ich pięć razy więcej niż musiała - podkreśla Ministerstwo Środowiska.

Ekolodzy studzą entuzjazm. "Polska wciąż powołuje się na redukcję emisji, którą osiągnęła po 1988 r." - mówi Magdalena Zowsik z Greenpeace. "Ale przypomnijmy sobie, jak to osiągnęła. Po prostu po 1988 r. nastąpiło załamanie się przemysłu i tym samym emisja gazów spadła. Nie osiągnęliśmy tego na skutek celowych działań, takich jak choćby zmiany w technologiach czy korzystanie z energii odnawialnej. Generalnie stało się samo, my nie zrobiliśmy nic."

W efekcie dziś Polska, kraj nadal węglem stojący, produkuje rocznie ponad 10 ton CO2 na mieszkańca, czyli pięć razy więcej, niż potrzeba do stabilizacji klimatu. I co gorsza, wcale nie szukamy innych alternatyw rozwiązania problemu wciąż obcinanych nam przez unię limitów na emisję. Pozostajemy przy tradycji weta i po prostu kwestionujemy każdą decyzję Komisji Europejskiej, która wymaga od nas wysiłku i podjęcia działań.

Polska a odnawialne źródła energii

Są dobre prognozy na przyszłość. Zainteresowanie Polaków energią czerpaną np. z wiatru czy słońca będzie systematycznie wzrastać. Polska do 2010 r. powinna czerpać 7,5 proc. energii ze źródeł odnawialnych, a do 2020 r. aż 15 proc. Dziś jest to 4,5 proc. Ale nawet gdybyśmy mieli więcej wiatraków, to i tak na razie nie moglibyśmy ich wykorzystać.

Reklama

"Fatalny stan linii przesyłowych w naszym kraju sprawia, że nawet gdybyśmy mieli taką energię, nie trafiłaby ona do każdego odbiorcy, bo zwyczajnie brakuje ścieżek, którymi mogłaby do niego powędrować" - tłumaczy DZIENNIKOWI Agnieszka Krawczyk z Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej.

Fiaskiem okazał się również system zielonych certyfikatów. Dystrybutor z zielonym certyfikatem ma zapewnić swoim klientom, że oprócz energii elektrycznej wytwarzanej z węgla będą mieli alternatywę - zakup prądu z ekologicznych źródeł. Tylko że na razie taki prąd jest dużo droższy, a świadomość ekologiczna Polaków nie na tyle rozbudzona, żeby płacić więcej za coś, co chroni środowisko.

Nieszczelne budownictwo

To bardzo poważny problem.Prawdopodobnie Polska nie musiałaby tak gwałtownie reagować na każdą decyzję Unii zawężającą ilość emisji CO2, jaką możemy rocznie wyprodukować, gdyby zwyczajnie zainwestowała w ocieplenie budynków. Budownictwo odpowiada za 40 proc. emitowanego do atmosfery dwutlenku węgla, czyli więcej niż przemysł i transport! Większość domów jest maksymalnie nieszczelna. Aby zapobiec temu marnotrawstwu energii, UE już osiem lat temu zdecydowała, że kraje członkowskie wprowadzą tzw. certyfikaty energetyczne budynków, czyli mówiąc najogólniej, świadectwa oceniające, na ile są one ekonomiczne w użytkowaniu energii. Polska już w 2006 r. mogła wprowadzić takie świadectwa i w ten sposób nakłonić ludzi do uszczelniania domów. Tymczasem zwlekaliśmy z tym aż do dziś. W styczniu certyfikaty zaczną obowiązywać w Polsce, ale niestety cały system ich wydawania wciąż nie jest jeszcze dopracowany.

Coraz więcej aut i spalin

Transport jest odpowiedzialny za 11,7 proc. gazów cieplarnianych emitowanych w Polsce. Można powiedzieć, że to niewiele, ale w tej dziedzinie wskaźniki rosną najszybciej. Co roku Polacy kupują ponad milion samochodów produkujących tony CO2. Rozwiązaniem byłoby np. promowanie samochodów, które emitują minimalne ilości dwutlenku węgla. To można osiągnąć chociażby przez obniżenie akcyzy na auta ekologiczne. I choć w krajach UE takie rozwiązanie jest bardzo popularne, u nas nikt nie kwapi się do wprowadzenia czegoś takiego.

Źle jest też z biopaliwami. Ich produkcja miała przynieść korzyści naszym rolnikom, a do uprawy roślin miały być wykorzystane ogromne połacie ziemi leżące odłogiem. A efekt jest taki, że rząd dopłaca do każdego wyprodukowanego litra biopaliwa, tyle że koncernom paliwowym. W dodatku nie ma wpływu na to, skąd biorą one surowiec do jego produkcji, a biorą np. z wykarczowanych pod uprawy soi lasów amazońskich