Twórcy serialu uspokajają: odcinki kręcono na długo przed chińską pacyfikacją Tybetu. Na domiar wszystkiego aktor grający bohatera filmu okazał się... Koreańczykiem.
Kao wkroczył do akcji w niedzielę. Przyjechał do Wilkowyj za Weroniką (w tej roli Sylwia Gliwa znana z serialu "Na Wspólnej"). Przypomnijmy: dziewczyna wraca z Krakowa. I jak się okazuje, jest w ciąży. Ale nie to jest najgorsze dla jej konserwatywnych rodziców - problemem jest fakt, że ojcem nieślubnego dziecka jest Chińczyk. Państwo Więcławscy zaczynają akceptować przyszłego zięcia, gdy okazuje się wziętym bankowcem z Krakowa i jeździ wypasionym BMW.
Jak się okazuje, nowy bohater wzbudził złe uczucia nie tylko u rodziców Weroniki. Już następnego dnia jeden z naszych czytelników przestrzegał nas przed "chińskim product placementem". "To wszystko na pewno sfinansował chiński rząd, żeby promować swój pozytywny wizerunek w przededniu igrzysk olimpijskich" - twierdził. Argumentował swoje przeczucia dość przekonująco. Gdyby niewidzialna chińska ręka szukała postaci mającej polepszyć wizerunek Chin, "Ranczo" nadawane w TVP1 byłoby w takim przypadku strzałem w dziesiątkę - według danych AGB Nielsen Media Research co tydzień ogląda je 6,7 mln widzów.
Jan Brożek, szef Klubu Gaja, który działa m.in. na rzecz przestrzegania praw człowieka w Tybecie, mówił nam, że reakcja czytelnika go nie dziwi, bo chińskie product placements po prostu zdarzają się coraz częściej. "Chiny zaangażowały niedawno wielką międzynarodową agencję public relation, której zadaniem jest zmiana negatywnego wizerunku ChRL w oczach światowej społeczności. Chcą na to wydać olbrzymie pieniądze" - mówił.
Postanowiliśmy zweryfikować podejrzenia naszego czytelnika. Producenci filmu odrzucili podejrzenia. Ostatni odcinek "Rancza" kręcono w styczniu. Nikt wówczas nie wiedział, że w marcu w Tybecie dojdzie do masowych wystąpień, i że komunistyczne władze Chin zareagują siłą.
"Postać Kao wymyśliliśmy rok temu, gdy powstawał scenariusz do trzeciej serii" - mówi DZIENNIKOWI reżyser serialu Wojciech Adamczyk. "W czasie burzy mózgów stwierdziliśmy, że warto wprowadzić nowe postaci, które wywołają pewne skandale obyczajowe. Ja nawet chciałem, żeby ojcem dziecka był czarnoskóry, ale scenarzyści przekonali mnie, że Chińczyk będzie bardziej na czasie" - dodaje.
Co ciekawe, osoba grająca chińskiego tatusia wcale nie jest Chińczykiem. W rolę Kao wcielił się koreański student Nam Kyun-kim. Wczoraj jego telefon nie odpowiadał.