KONRAD GODLEWSKI: Otrzymała pani Pokojową Nagrodę Nobla za działania na rzecz ochrony środowiska, w tym za kampanię na rzecz wprowadzenia zakazu używania torebek foliowych. Czy cienkie foliówki to naprawdę aż tak poważny problem?
WANGARI MAATHAI: Bardzo poważny. Tylko do rąk Kenijczyków co roku trafiają miliony jednorazowych torebek, które już po chwili zamieniają się w śmieci i są wyrzucane. Leżą na ulicach miast, wiszą w koronach drzew czy dostają się do rzek. Bardzo często zjadają je krowy, które potem giną w męczarniach, a w sporej części wyrzuconych torebek zbiera się woda, a to idealne miejsce do lęgnięcia się moskitów, które roznoszą malarię. A to przecież choroba, która wciąż powoduje najwięcej na świecie zgonów.

Reklama

Jak skuteczna jest pani kampania?
W zeszłym roku rząd zgodził się na nasz postulat i podniósł podatek od produktów z plastiku oraz zakazał produkowania cienkich foliowych torebek, które są wyjątkowo nietrwałe. To już przyniosło skutek, bo ludzie tak chętnie już po nie nie sięgają.

Kenia to niejedyny kraj Afryki, który podejmuje takie działania.
To możemy zrobić, bo u nas praktycznie nie istnieje segregowanie odpadków oraz ich późniejsze przetwarzanie. Problem dotyczy naszego całego kontynentu - w Rwandzie, Tanzanii i Zanzibarze już całkowicie zakazano plastikowych torebek, w Republice Południowej Afryki ogranicza się ich użycie. Ale walka z foliówkami rozgrywa się także na innych kontynentach, bo cienkie foliowe torebki stały się problemem globalnym.

p

Wangari Maathai, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla w 2004 r. za pracę na rzecz ochrony środowiska, w 2003 r. założyła Partię Zielonych Kenii

Reklama