"Połknięta foliowa torebka może utknąć w przewodzie pokarmowym lub wypełnić żołądek, nie zostawiając w nim miejsca na pokarm" - opowiada DZIENNIKOWI szef Stacji Morskiej Uniwersytetu Gdańskiego w Helu Krzysztof Skóra. "Tak samo jak u człowieka, w którego organizmie znajdzie się ciało obce, tak i w przypadku fok, żółwi czy ryb plastik - jeśli nie zabije - spowoduje owrzodzenia czy martwice" - dodaje.

Reklama

Zwierzęta morskie mylą torebki z pokarmem - dla żółwi na przykład unosząca się w wodzie torebka to meduza. Z kolei ryby wpadają w foliówki jak w pułapkę i duszą się lub umierają z głodu. Prof. Skóra, który badał Bałtyk koło Władysławowa na Półwyspie Helskim, w pobliżu którego postawiono dwa supermarkety, twierdzi, że tamtejsi rybacy w wyjmowanych z morza sieciach często łowią więcej foliówek niż dorszy. "To naprawdę poważny problem" - mówi DZIENNIKOWI oceanograf. "Badając żołądki zwierząt morskich znajduję rzeczy, których nie powinno tam być: plastikowe guziki, filtry od papierosów, odcięte rożki od kartonów z sokami czy kawałki folii z plastikowych woreczków".

Ale problem foliowych torebek nie dotyczy tylko mórz czy rzek. Co roku foliówki zabijają również dziesiątki ptaków. Przez nie m.in. ginie nasz rodzimy wróbel. Ornitolodzy szacują, że w ciągu ostatnich siedmiu lat populacja tego niewielkiego szaro-brązowego ptaka zmniejszyła się niemal o jedną piątą. "Wróbel przez lata dokarmiany przez człowieka nie może już żerować na odpadkach. Te bowiem pakujemy w foliowe worki i ptak nie ma dostępu do jedzenia" - opowiada nam Andrzej Węgrzynowicz z Instytutu Zoologii PAN. Wróbel jest ptakiem osiadłym - od miejsca, w którym przyszedł na świat, przez całe życie nie rusza się dalej niż na kilometr. Jeśli więc wszystkie resztki jedzenia w okolicy ludzie zaczną pakować w folie, nie przeżyje.

Ginące polskie foki czy wróble są jednymi z dwóch milionów zwierząt, które każdego roku tracą życie z powodu plastikowych jednorazówek. To pokazuje z jak ogromnym zaśmieceniem środowiska mamy do czynienia. Doskonale zobrazował to amerykański oceanograf Charles Moore, który przed kilkoma miesiącami opisał plastikową zupę śmieciową unoszącą się na wodach Oceanu Spokojnego. Plastikowy kożuch śmieci nazwany przez niego Great Pacific Garbage Patch (Wielki Pacyficzny Płat Śmieci) ciągnie się od Hawajów aż po Japonię i miejscami ma nawet 10 m grubości. Ocenia się, że tworzy go ok. 100 mln ton plastiku i stale się powiększa. Od tego czasu na innych oceanach odkryto kilka kolejnych "płatów". Naukowcy nie mają wątpliwości – tylko ograniczenie zużycia foliówek i plastikowych artykułów jednorazowego użytku może uratować zwierzęta przed zdziesiątkowaniem.

p

KONRAD GODLEWSKI: Jak daleko może dotrzeć plastikowa torebka wrzucona do którejś z rzek Europy?
DAVID BARNES: Może trafić w dowolny punkt na kuli ziemskiej: na Spitsbergen lub na rosyjską Nową Ziemię. Nie ma dla niej żadnych granic. Wyrzucona w Polsce dopłynie do Bałtyku, a to płytkie, zamknięte i niewielkie morze. Więc problem z plastikiem jest u was bardzo poważny.

Naukowcy podają, że każdego roku foliówki zabijają nawet dwa miliony zwierząt. Czy torebki faktycznie są tak niebezpieczne?
Oczywiście, bo zwierzęta połykają je lub zaplątują się w ich resztki. Ale to nie wszystko. Zaobserwowano, że na kawałkach plastiku roznoszą po oceanach, m.in. algi powodujące groźne dla wielu organizmów skażenia wody. Do plastiku przylepiają się także chemikalia, które dzięki torbom i innym odpadom mogą się roznosić jeszcze dalej. Plastikowe tworzywa wpływają na życie zwierząt także na inne sposoby - np. raki pustelniki gnieżdżą się coraz częściej w plastikowych butelkach, co dowodzi, że w ich środowisku jest więcej śmieci niż muszli. Nikt w tej chwili nie jest w stanie przewidzieć, jak ta wszechobecność tworzyw sztucznych wpłynie na życie na Ziemi.

Reklama

Czy popiera pan całkowity zakaz korzystania z torebek?
Najpierw trzeba byłoby rozważyć wszystkie za i przeciw - jeśli nie plastik, to co? Ale uważam, że dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie opłat za torebki, bo to zniechęciłoby ludzi do korzystania z nich.

p

David Barnes, ekspert British Antarctic Survey, badał wpływ plastikowych zanieczyszczeń na życie w oceanach