Od niedzieli legalna będzie jedynie sprzedaż foliówek, a sprzedawcy muszą wpuszczać klientów do sklepów z ich własnymi koszykami oraz płóciennymi torbami. Rząd zapowiada kontrole, a kara za złamanie nowego prawa wynosi 10 tys. juanów (ok. 1400 dolarów), co jak na chińskie warunki jest sumą ogromną.
Pekin zdecydował się na tak nagłe i drastyczne rozwiązanie, bo foliówki dosłownie zalewają kraj. Nie udało się wdrożyć na większą skalę systemu segregowania śmieci, dlatego większość torebek ląduje na ulicy. "Są na każdym kroku, bo ludzie wychodzącą ze sklepu z dziesięcioma foliówkami" - mówi nam Marcin Konarski, który był w Szanghaju. "W miastach nie jest jeszcze tak źle. Ale już na prowincji wszystkie pobocza i krzaki wzdłuż dróg zasypane są torebkami" - dodaje Paulina Kolczak, która niedawno wróciła z podróży po Chinach.
Państwo Środka to największy producent foliówek na świecie i zarazem ich największy konsument. Każdego dnia Chińczycy brali w sklepach trzy miliardy plastikowych jednorazówek. Roczna produkcja torebek pochłaniała aż 37 mln baryłek ropy i ogromne ilości energii. Wprowadzenie zakazu podyktowała więc nie tylko ekologia, ale i ekonomia: ceny ropy od kilku miesięcy biją rekordy.