Obecnie działa tylko jedna spalarnia śmieci komunalnych - na warszawskim Targówku Fabrycznym, która rocznie puszcza z dymem ok. 60 tys. ton odpadów. To jedna dziesiąta śmieci produkowanych w ciągu roku w stolicy. Niewiele, ale zważywszy na góry śmieci zalegające na wysypiskach, nawet ta ilość jest kusząca. Dlatego spalarnie chcą mieć też inne miasta.

Reklama

Na rządowej liście projektów ubiegających się o dofinansowanie z UE znalazły się zakłady, które mają powstać w Krakowie, Łodzi, Białymstoku, Gdańsku, Rudzie Śląskiej, Chełmie, Szczecinie, Olsztynie i Poznaniu. W sumie mają one kosztować ponad miliard euro. Rozbudowana ma być też spalarnia w Warszawie.

Samorządowe władze spodziewają się protestów ekologów oraz mieszkańców takich jak przed laty towarzyszyły budowie spalarni w stolicy i dlatego zaplanowały wielomiesięczną akcję mającą rozwiać nasze obawy. Będą przekonywać, że nowoczesne spalarnie są bezpieczne dla środowiska, a zamontowane w nich filtry wyłapują wszelkie szkodliwe i toksyczne substancje. I że tylko w ten sposób można uniknąć kwestii budzących jeszcze większe emocje - wyznaczenia miejsca pod budowę nowego wysypiska. Bo nikt nie chce mieć śmierdzącej góry przed swoimi oknami.

Naukowcy dodają też, że spalarnie są jedyną szansą na uniknięcie wysokich unijnych kar, bo Bruksela zdecydowała, że do 2015 r. kraje członkowskie muszą "znacznie" ograniczyć ilość odpadów zalegających na wysypiskach. "Polska jest liderem wśród 27 krajów UE pod względem ilości odpadów składowanych na wysypiskach. Ląduje na nich aż 95 proc. śmieci. A wysypiska to najgorsze rozwiązanie dla środowiska" - przekonuje Tadeusz Pająk z Akademii Górniczo-Hutniczej. Dlaczego? Bo gnijące odpady zatruwają wody gruntowe, wiatr i ptaki roznoszą resztki, a smród unosi się w promieniu wielu kilometrów.

Reklama

Te argumenty nie trafiają do ekologów, którzy zapowiadają, że nie zgodzą się na budowę spalarni. "Mamy XXI w., a chcemy spalać śmieci w kotle jak w wieku XIX" - oburza się Krzysztof Rytel ze stowarzyszenia Zielone Mazowsze. Według niego, zamiast na spalarnie, samorządy powinny postawić na recykling, czyli selektywną zbiórkę odpadów i ich odzyskiwanie.

"Segregacja odpadów jest potrzebna. Ale myślenie, że tą metodą rozwiążemy problem śmieci w miastach, jest utopią" - ripostuje Tadeusz Pająk i podaje przykład stolicy Austrii. "Segregację odpadów wprowadzano w Wiedniu już kilkadziesiąt lat temu, a i tak udaje się zebrać w ten sposób tylko 36 proc. śmieci. I to najlepszy wynik w całej Europie. W Polskich miastach do segregacji trafia zaledwie 5 procent" - podkreśla.

Choć decyzje o budowie oraz lokalizacji spalarni podjęli urzędnicy, to bez finansowej pomocy Unii Europejskiej nie uda się ich zbudować. A Unia sypnie groszem tylko wówczas, gdy na powstanie zakładów zgodzą się mieszkańcy miast. Dlatego tak ważna jest ta akcja uświadamiająca, bo jeśli zawiedzie - utniemy pod zwałami śmieci.