Skarga została skierowana do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Dotyczy prawomocnego postanowienia Sądu Okręgowego w Katowicach z dnia 15 czerwca 2018 r. w sprawie wydanie dziecka ojcu zamieszkałemu w Belgii.
Prokurator Generalny wniósł o uchylenie postanowienia w zaskarżonym zakresie i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania sądowi okręgowemu. Wniósł również o wydanie przez Sąd Okręgowy w Katowicach postanowienia o wstrzymaniu wykonania postanowienia nakazującego powrót małoletniej Ines do Belgii, do czasu ukończenia postępowania ze skargi nadzwyczajnej – poinformowała w komunikacie Prokuratura Krajowa.
Dziewczynka urodziła się w Polsce. Niedługo po narodzinach jej matka wyjechała z nią do Belgii, gdzie mieszkał jej partner i ojciec dziecka. Rodzice dziewczynki pracowali razem jako okuliści. Para rozstała się, kiedy dziewczynka miała rok. Kobieta zabrała córkę i wyjechała z nią do Polski. Wówczas między rodzicami rozpoczęła się sądowa batalia o dziecko. W listopadzie ub. roku przebywająca w Polsce matka dziewczynki nagle zmarła. Dzień wcześniej sąd belgijski przyznał wyłączną opiekę rodzicielską ojcu. Opiekę nad dzieckiem przejęła jednak babcia dziecka i tak jest do tej pory.
Kluczowe w sprawie Ines jest orzeczenie sądu w Brukseli z 21 listopada 2017 r., który wydał nakaz natychmiastowego powrotu dziecka do Belgii. Na jego podstawie w styczniu 2018 r. katowicki sąd nakazał matce wydanie córki. Postanowienie to uprawomocniło się w połowie czerwca tego samego roku – apelację matki i prokuratora oddalił Sąd Okręgowy w Katowicach. Późniejszy wniosek babci dziecka, o ustanowienie jej dla dziewczynki rodziną zastępczą, został odrzucony przez katowicki sąd w listopadzie 2019 r. z uwagi na brak jurysdykcji krajowej, tamto postanowienie nie jest prawomocne.
Od orzeczenia Sądu Okręgowego w Katowicach - jak poinformowano w sobotnim komunikacie PK – skargę nadzwyczajną do Sądu Najwyższego wniósł na podstawie upoważnienia Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro jego zastępca Robert Hernand.
Według Prokuratora Generalnego wydanie takiego orzeczenia przez sąd w Katowicach prowadzi do negatywnych skutków w zakresie poczucia bezpieczeństwa dziecka.
Jak podkreślił centrum życiowym dziecka była i jest Polska. Dziewczynka jest silnie związana z babcią ze strony zmarłej matki. Dziewczynka mówi tylko po polsku. Jej ojciec ani jego rodzina tymczasem nie znają tego języka.
W ocenie Prokuratora Generalnego w tej sytuacji nakazanie wydania dziecka do ojca, doprowadzi do zerwania więzi rodzinnych oraz zdestabilizuje życie małoletniej i przyniesie negatywne konsekwencje dla jej poczucia bezpieczeństwa i komfortu psychicznego.
W tym konkretnym przypadku długotrwałość i ciągłość przebywania przez dziecko na terenie Polski, funkcjonowanie w stabilnym środowisku społecznym stworzonym przez matkę i babkę macierzystą, powinny przesądzać o uznaniu, że miejscem stałego pobytu małoletniej jest Polska – wskazano w komunikacie.
Zdaniem Prokuratora Generalnego sąd okręgowy błędnie uznał, iż nie zachodzą przesłanki określone w art. 13 lit. b Konwencji Haskiej, czyli okoliczności wyłączające możliwość wydania małoletniej.
Prokurator Generalny zaznaczył, że artykuł 72 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej stanowi fundamentalną normę, która reguluje kwestie ochrony praw dziecka i konstytuuje zasadę jego dobra.
Obowiązek ochrony dobra dziecka spoczywa w pierwszej kolejności na rodzicach, jednak zgodnie z zasadą subsydiarności, ciąży on również na władzach publicznych i nakłada na nie obowiązek podjęcia, w oparciu o obowiązujące przepisy prawa, natychmiastowych działań w przypadku pojawienia się stanu zagrożenia dziecka – podkreślił Prokurator Generalny.
Wskazał także, że ochrona prawa dziecka jest również przedmiotem regulacji Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej, której art. 42 ust. 2 przewiduje, że "we wszystkich działaniach dotyczących dzieci, zarówno podejmowanych przez władze publiczne, jak i instytucje prywatne, należy przede wszystkim uwzględnić najlepszy interes dziecka".
W poprzednim tygodniu dziewczynkę próbowano odebrać jej polskiej rodzinie dwa razy. Dziecko miało być odebrane na podstawie postanowienia radomskiego sądu, który wydał je w drodze pomocy prawnej, udzielonej sądowi w Katowicach. Za pierwszym razem kurator sądowy odstąpił od tej czynności, bo dziewczynka zaniosła się płaczem i kurczowo trzymała się babci, nie chcąc iść z obcymi jej ludźmi. Za drugim razem przedstawiciel sądu zrezygnował ponownie, gdyż - jak stwierdził - ojca nie było w miejscu, w którym miało nastąpić odebranie dziecka.
W pomoc polskiej rodzinie dziewczynki zaangażowało się Ministerstwo Sprawiedliwości zastrzegając, że o tym, czy dziecko zostanie wydane, decydują sądy. Strona polska zaproponowała mediacje, by ojciec, który nie mówi po polsku, mógł spotykać się z córką i przyzwyczaić do siebie dziecko.
Jak oświadczyła przed tygodniem Ambasada Belgii, przekazując stanowisko władz tego kraju, dziewczynka powinna wrócić do ojca do Belgii. Władze belgijskie oświadczyły, że "wyrażają głęboki niepokój w związku z tym, iż wyroki belgijskich i polskich sądów w sprawie uprowadzenia za granicę 4-letniego dziecka narodowości belgijsko-polskiej nie są wykonywane należycie".
W piątek Sąd Rejonowy Katowice-Zachód odrzucił cztery wnioski w sprawie dotyczącej odebrania babci 4-letniej dziewczynki i wydania jej mieszkającemu w Belgii ojcu.
Sąd odrzucił wniosek prokuratury, która domagała się zawieszenia postępowania. Nie zgodził się także na wnioskowaną przez prokuratora zmianę wcześniejszego postanowienia w sprawie 4-latki, udzielenia zabezpieczenia oraz zasięgnięcia opinii zespołu sądowych specjalistów. Oddalony został też wniosek Rzecznika Praw Dziecka, który chciał zawieszenia postępowania z uwagi na śmierć matki dziewczynki. Sąd odrzucił też wniosek pełnomocnika ojca dziewczynki, który domagał się wydania zarządzenia w sprawie kontaktów ojca z córką.