Roman Giertych jest adwokatem rodziny księdza Popiełuszki, która chce wyjaśnić, dlaczego śledztwo IPN w sprawie uprowadzenia i zabójstwa krewnego stoi praktycznie w miejscu. Teraz Giertych będzie także pełnomocnikiem w sprawie dotyczącej rzekomego mataczenia w Instytucie, co oznacza, że będzie mógł składać wnioski dowodowe i przeglądać akta.

Według teorii dziennikarza śledczego Wojciech Sumlińskiego wciąż jest wiele tajemnic związanych ze śmiercią kapłana, a w zbrodnię są zamieszani nie tylko esbecy. W książce pt. "Kto naprawdę go zabił" Sumliński pisał o dziwnym oporze, który towarzyszy śledztwu IPN.

Wcześniej "Wprost" pisał o tym, że aż siedmiu świadków, którzy mogli coś wnieść do śledztwa wyjaśniającego kulisy zabójstwa Popiełuszki, zmarło w dziwnych okolicznościach. Teraz okazuje się, że Sumliński oskarżył byłych szefów IPN o matactwa. Do prokuratury złożył zawiadomienia przeciwko byłemu prezesowi IPN Leonowi Kieresowi, byłemu szefowi pionu śledczego IPN Witoldowi Kulesze oraz Przemysławowi Piątkowi - następcy Kuleszy, a w latach 2005-2007 zastępcy Prokuratora Generalnego.

Roman Giertych trzyma stronę tych, którzy wietrzą gigantyczny spisek. Jako pełnomocnik w strony w śledztwie dotyczącym mataczenia chce wyjaśniać wszelkie wątpliwości. A tych jest ponoć wiele. "Wprost" pisze, że część akt w IPN zaginęła, część udostępniono osobom niepowołanym, a prokuratorom z lubelskiego IPN utrudniano prowadzenie czynności śledczych odwołując policjantów czy mnożąc formalne i biurokratyczne przeszkody.

W październiku 2004 roku Kieres i Kulesza odwołali prokuratora Andrzeja Witkowskiego z Lublina, który zamierzał oskarżyć o kierowanie zbrodnią gen. Czesława Kiszczaka, a o pomoc w dokonaniu zbrodni - Waldemara Chrostowskiego, kierowcę księdza, który miał współpracować z SB - pisze tygodnik.







Reklama